Śląsk - Legia: dublet Robaka we Wrocławiu! Śląsk niepokonany u siebie

Newspix / Jakub Piasecki / CyfraSport / Na zdjęciu: Thibault Moulin i Adam Hlousek z Legii Warszawa i Marcin Robak ze Śląska Wrocław
Newspix / Jakub Piasecki / CyfraSport / Na zdjęciu: Thibault Moulin i Adam Hlousek z Legii Warszawa i Marcin Robak ze Śląska Wrocław

Ciepły wrześniowy wieczór i prawie bezchmurne niebo, a na murawie starcie Śląska Wrocław i Legii Warszawa. Ten mecz musiał przyciągnąć rzeszę widzów. Lepsi okazali się gospodarze, którzy pokonali mistrzów Polski 2:1.

Jeszcze przed meczem, a także w przerwie, na Stadionie Wrocław mogliśmy oglądać kolejną część obchodów 70-lecia klubu z Wrocławia. Na boisku zaprezentowało się kilkudziesięciu byłych zawodników, a wśród nich legendarni strzelcy, uczestnicy finałów piłkarskich Mistrzostw Świata i mistrzowie Polski z 1978 i 2012 roku m.in. Janusz SybisTadeusz Pawłowski, Ryszard Tarasiewicz, Paweł Król, Dariusz Sztylka, Przemysław Kaźmierczak czy Krzysztof Wołczek. Uczczono również minutą ciszy pamięć innej legendy klubu - Adama Wójcika, wybitnego koszykarza, zmarłego na białaczkę w wieku zaledwie 47 lat. 

W składzie obu ekip mogliśmy odnotować prawdziwe niespodzianki. Nietypowo ofensywie postanowili zagrać zarówno Jan Urban, ale jego były asystent i aktualnie pierwszy trener Legii, Jacek Magiera wcale nie chciał być gorszy. Szkoleniowiec gospodarzy postawił na dwóch napastników - Arkadiusza Piecha oraz Marcina Robaka. Do pierwszej jedenastki powrócił również Sito Riera. Warszawianie wystąpili zaś bez typowych skrzydłowych, a rolę atakujących, podobnie jak w Śląsku, również miał pełnić duet, złożony z Armando Sadiku i Jarosława Niezgody.

Początek meczu nie zachwycił, lecz dało się dostrzec lekką dominację Śląska. Miejscowi nie zamierzali oddawać inicjatywy aktualnym mistrzom Polski i to oni pierwsi groźniej zaatakowali bramkę Arkadiusza Malarza. 37-latek nie miał problemów po strzale Roberta Picha. Po wrocławianach widać było chęć gry kreatywnej i nieszablonowej. To oni częściej utrzymywali się przy piłce, a spory aplauz na trybunach wzbudziło zagranie piętą Piecha. Goście ograniczyli się do długich piłek posyłanych w stronę Sadiku.

Jeszcze groźniej zrobiło się po kwadransie gry. Łatwą stratę na prawej stronie zanotował Artur Jędrzejczyk. Z piłką popędził w swoim stylu Pich, po czym oddał futbolówkę Piechowi, który huknął z dystansu kilka centymetrów ponad bramką. Kilka minut później w trudnej sytuacji były napastnik Legii oddał mocny strzał z ostrego kąta, który sparował na rzut rożny Malarz.

ZOBACZ WIDEO Real Madryt znowu stracił punkty. Zobacz skrót meczu z Real - Levante [ZDJĘCIA ELEVEN]

Po stałych fragmentach niezwykle łatwo jest narazić się na kontrę. Legioniści perfekcyjnie przenieśli ciężar gry na połowę Śląska. Pasquato po blisko 60-metrowym rajdzie dobrze obsłużył Niezgodę, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Jakubem Wrąblem, lecz zbyt długo zwlekał z decyzją o strzale i stracił piłkę kosztem Igorsa Tarasovsa. Łotysz nie tylko uchronił gospodarzy przed stratą gola, ale chwilę później sam mógł zdobyć premierowe trafienie w tym meczu. Jego główka minęła słupek warszawskiej bramki.

Goście nie prezentowali niczego szczególnego, lecz los bywa przekorny. W 37. minucie Wrąbel popełnił spory błąd wychodząc z bramki przy stałym fragmencie gry. Sadiku dobrze opanował piłkę, a wolny Niezgoda stanął na 7. metrze przed pustą bramką i dobił futbolówkę wprost do sieci. Był to jedyny celny strzał gości do przerwy, lecz doskonale sprawdziła się maksyma - nie liczy się ilość, a jakość.

Strata gola dała chwilowy impuls miejscowym, którzy mieli świetną okazję do wyrównania. W polu karnym odnalazł się Robak, ale zamiast do bramki uderzył w poprzeczkę. Tym samym Legia utrzymała znakomity wynik do przerwy i zeszła do szatni prowadząc 1:0.

Obie ekipy przystąpiły do drugiej połowy bez żadnych roszad. Obraz gry również nie uległ szczególnej zmianie. Niemrawe i nieskuteczne ataki Śląska były rozbijane przez warszawski blok defensywny, lecz wynikało to bardziej z niedokładności i niechlujności gospodarzy, aniżeli zaprezentowania wybitnej sztuki obronnej w wykonaniu Legii. Niemniej goście wyczuli szansę na trzy punkty i o wiele lepiej operowali piłką w środku pola, zostawiając miejscowym mało miejsca.

Przełamanie w drużynie WKS-u mogło przyjść w 58. minucie. Michał Chrapek miał nieco przestrzeni na wysokości 20 metra i uderzył niemal w stylu Christiana Eriksena w meczu Dania - Polska. Na posterunku stanął jednak Malarz. Nie minęło jednak więcej niż 60 sekund, a Śląsk doczekał się najlepszej okazji w tym meczu. Czech Adam Hlousek źle przyjął piłkę w polu karnym, a po dłuższej chwili zastanowienia arbiter Jarosław Przybył wskazał na jedenasty metr. W tej sytuacji można mówić jednak o sporej kontrowersji. Marcin Robak wykorzystał okazję i po godzinie gry na tablicy świetlnej widniał więc remis 1:1.

Siedem minut później Arkadiusz Malarz ponownie musiał wyjmować piłkę z siatki. Tym razem jednak nie można już mówić o ewentualnym błędzie sędziego. Świetną asystą popisał się przeżywający drugą młodość Łukasz Madej, a Marcin Robak ustrzelił dublet. W ten oto sposób Legia przeszła prawdziwą drogę z nieba do piekła.

Do końca meczu pozostawał nieco ponad kwadrans, a podopieczni Jacka Magiery musieli przystąpić do ofensywy. Jeszcze przy wyniku remisowym na boisku pojawił się Sebastian Szymański za przeciętnego Pasquato. Na murawie zameldował się również debiutant w barwach Śląska - Kamil Vacek. Stwarzanie dogodnych sytuacji bramkowych przychodzi w tym sezonie mistrzom kraju niezwykle opornie i tak było również we Wrocławiu. Próby wrzutek Hlouska czy Moulina kończyły się najczęściej stratami.

Gospodarze wciąż nacierali. Ku zdumieniu wszystkich zgromadzonych na stadionie, świetną solową akcję przeprowadził Dorde Cotra. Lewemu obrońcy Śląska do pełni szczęścia zabrakło jednak celnego strzału. Po chwili mógł odpowiedzieć Niezgoda. Jakub Wrąbel miał problemy przy tym strzale, lecz wypiąstkował piłkę na tyle daleko, by oddalić zagrożenie.

W końcówce na boisku pojawił się jeszcze etatowy reprezentant naszego kraju Krzysztof Mączyński, który miał za zadanie obsłużyć dobrym podaniem atak Legii. Jacek Magiera całkowicie zmienił ustawienie zespołu i postawił na szybkie skrzydła, które miały odciążyć wahadłowych obrońców. Śląsk nastawił się na grę z kontry i próby przechwytów w środku pola. Wynik nie uległ jednak zmianie. WKS wygrał 2:1 i wciąż pozostaje niepokonany na własnym stadionie, który powoli zamienia się w prawdziwą twierdzę.

Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 2:1 (0:1)
0:1 - Jarosław Niezgoda 37'
1:1 - Marcin Robak 61'
2:1 - Marcin Robak 68'

Śląsk:
Jakub Wrąbel - Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Igors Tarasovs, Djordje Cotra - Michał Chrapek, Sito Riera, Łukasz Madej (70' Kamil Vacek), Robert Pich - Arkadiusz Piech (79' Dragoljub Srnić), Marcin Robak (90+1' Daniel Łuczak)

Legia: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Inaki Astiz, Michał Pazdan, Adam Hlousek (86' Krzysztof Mączyński) - Michał Kopczyński (78' Dominik Nagy), Tomasz Jodłowiec, Thibault Moulin, Christian Pasquato (66' Sebastian Szymański) - Armando Sadiku, Jarosław Niezgoda

Żółte kartki: Adam Hlousek (Legia Warszawa)

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)

Widzów: 24 086

Komentarze (21)
avatar
cmarek72
10.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
"Teatru (L) kukiełek" ciąg dalszy! Już nie tylko sala, ale cała Polska "ryje" ze śmiechu! Ale tak jak pisałem wcześniej, w tym sezonie stanie się to normą. Graty Śląsk! 
avatar
hack
10.09.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Śląsk grał lepiej, szybciej. Legia bez wyrazu, bez szybkiego przechodzenia do ataku, wiele niecelnych podań. Hlousek nie podłącza się do ataków, wielokrotnie nikt nie zamykał skrzydeł po prawej Czytaj całość
avatar
Flyair
9.09.2017
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
uczciwość dziennikarska wymaga, by wspomnieć, że dla legii gol padł po ewidentnym spalonym.
Niestety tego pismakowi zabrakło 
avatar
zgubek
9.09.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Robak pożarł Legię.Przykre,ale prawdziwe. 
avatar
MZ1975
9.09.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
No i prawidłowo. Magiera niech się zbiera!