Pierwszy mecz przeciwko Rosjankom, przegrany aż 20:31, determinował grę Polek w spotkaniu rewanżowym. - Przede wszystkim musiałyśmy wyciągnąć wnioski z drugiej połowy w Astrachaniu. Pierwsza część pokazała nam, że możemy z nimi walczyć jak równy z równym. W rewanżu dopiero końcówka wyłoniła zwycięzcę - zauważyła Monika Kobylińska.
- Myślę, że ten wynik nie jest dla nas zły. Rezultat z Rosji nie odzwierciedla tego, jak to spotkanie wyglądało. Szkoda, że nie udało się wygrać przed naszą publicznością. Musimy się cieszyć z tego, co jest - dodała reprezentacyjna rozgrywająca.
To, że Biało-Czerwone nie miały łatwego zadania, można stwierdzić po bilansie bramkowym poszczególnych zawodniczek. W pierwszej części pokazała się Anna Sen (wybrana jako MVP spotkania w rosyjskiej siódemce). W drugiej włączyło się nie tylko lewe rozegranie, ale i środek, skrzydłowe.
- To jest mistrz olimpijski, dlatego spodziewałyśmy się twardej walki. Taka była. Cieszę się, że tym razem umiałyśmy z nimi dużo dłużej powalczyć. W zasadzie tak było przez cały mecz. Robimy postępy - skwitowała leworęczna szczypiornistka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz Syrii wymyślił szalony sposób na wznowienie gry!
Na wysoki poziom wznieśli się także miejscowi kibice, którzy szczelnie wypełnili obiekt w Koszalinie. Cała hala była biało-czerwona i bardzo głośna przez pełne 60 minut zawodów. - Bardzo dziękujemy kibicom. Wspaniały mecz, bardzo nam pomogli. Naprawdę było czuć ich wsparcie.
Co ciekawe, Polkom daje się pewne szanse na awans do finałowego turnieju w Niemczech dzięki tzw. dzikiej karcie. - Oby tak było. Mi jest trudno odpowiedzieć, ale niewątpliwie jakby tak się stało, bardzo byśmy się cieszyły. Wtedy zrobimy wszystko, aby nasz występ był w tym turnieju jak najlepszy - podsumowała zdobywczyni 4 trafień i MVP zawodów wśród Polek.