Prawie robi jednak wielką różnicą. W sporcie nie takie rzeczy się zdarzały. Nie możemy się jednak oszukiwać, zadanie będzie arcytrudne do wykonania. - Mamy szansę i trzeba w nią wierzyć - nie traci nadziei Przemysław Mańkowski.
Trener Leszek Krowicki po pierwszym starciu swoich podopiecznych miał o czym myśleć. Biało-Czerwone zagrały bardzo przyzwoitą pierwszą część, w drugiej zupełnie zgasły. O ile na początku podziwialiśmy rzuty z dystansu, choćby w wykonaniu Kingi Achruk, tak po zmianie stron tego elementu zupełnie zabrakło.
W Astrachaniu Sborna zrobiła wszystko, aby do Polski przyjechać pewna swego. Zwyciężyła na własnym parkiecie aż 31:20. Szkoleniowiec polskiej siódemki ma zatem jeszcze jedno zadanie do wykonania - optymistycznie nastawić swoją drużynę.
- W kobiecym sporcie pozytywna motywacja oraz wiara we własne umiejętności mają istotny wpływ na końcowy rezultat. Są wartością dodaną, która oprócz umiejętności sportowych i doświadczenia daje przewagę i często prowadzi do zwycięstwa - przekonuje szczeciński działacz.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #3: wizyta KSW na Wyspach, gala ACB 63, przyszłość Chalidowa
Daria Dmitriewa - jednak z bohaterek pierwszego starcia, stwierdziła z kolei, że to nie koniec batalii o awans. - Jest jeszcze za wcześnie, aby powiedzieć, że rosyjska reprezentacja zapewniła sobie miejsce na mistrzostwach świata. Były w piłce ręcznej przypadki, że zespół ustąpił i stracił dwucyfrową przewagę - oceniła zawodniczka. Kurtuazja? Być może.
Traci sens slogan, że rewanż w Koszalinie zaczniemy od stanu 0:0. Rozpoczniemy od - 11. Wciąż pobieramy naukę. Oby szybko wyciągnąć odpowiednie wnioski. Chcemy widzieć zostawione serce na parkiecie i oby to nastąpiło.
Zawody poprowadzi para z Serbii: Branka Marić, Zorica Masić. Delegatem z ramienia EHF będzie Tamaz Tevzadze (z Gruzji). Początek meczu rewanżowego o godzinie 19.00.