Krzysztof Lijewski: Na kanapie i przed telewizorem byłoby łatwiej

WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Krzysztof Lijewski
WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Krzysztof Lijewski

W rewanżowym spotkaniu finału o mistrzostwo Polski Krzysztof Lijewski nie mógł wystąpić z powodu kontuzji odniesionej w Płocku. Zawodnik przyznał, że oglądanie meczu z poziomu trybun było dla niego bardzo trudne.

Krzysztof Lijewski ucierpiał w 12. minucie pierwszego spotkania o złote medale. W starciu z Jose Guilherme de Toledo rozciął brodę i niezbędne było założenie szwów. Po opatrzeniu rany rozgrywający wrócił na boisko i wydawało się, że sytuacja jest opanowana. W trakcie powrotu do Kielc gracz czuł jednak mdłości, miał także zawroty głowy, dlatego musiał trafić do szpitala.

- Pierwsze diagnozy były naprawdę optymistyczne, bo w czwartek nad ranem zostałem przewieziony do szpitala w Kielcach, gdzie bardzo dobrze mnie przyjęto. Z tego powodu chciałbym podziękować wszystkim lekarzom i pielęgniarkom za opiekę i przede wszystkim szybką reakcję - powiedział zawodnik i dodał: - Jeśli chodzi o moje zdrowie - na początku było podejrzenie krwiaka w przełyku, ale na szczęście to nie było takie groźne. Badania rezonansem wykazały jednak, że mam pękniętą chrząstkę w krtani i to absolutnie wykluczyło mnie z walki w tym spotkaniu - poinformował zawodnik po ceremonii medalowej.

Lijewski będzie potrzebował teraz kilkunastu dni, by w pełni dojść do siebie. - Na szczęście ten uraz nie wymaga operacji. Lekarz powiedział, że dwa czy trzy tygodnie bez wysiłku fizycznego powinny wystarczyć, by ta chrząstka się dobrze zrosła - powiedział rozgrywający.

Dla Lijewskiego to już piąte z rzędu mistrzostwo Polski. - Było bardzo dużo emocji, na szczęście raczej tych pozytywnych. Kolejny raz potwierdziło się jednak, że jeśli ja nie gram, to wolę siedzieć w domu, na kanapie i przed telewizorem i oglądać mecz w spokoju. Na trybunach, siedząc z boku, chciałoby się pomóc, ale niestety można tylko trzymać kciuki. Nie było im lekko, bo płocczanie postawili bardzo trudne warunki. Widać było, że przyjechali zmotywowani i chcieli walczyć o jak najlepszy wynik, ale my tę presję wytrzymaliśmy. Cieszę się, że ze wsparciem naszych wspaniałych kibiców mogliśmy świętować mistrzostwo i dublet na krajowym podwórku - cieszył się zawodnik.

ZOBACZ WIDEO Azoty Puławy świętują medal mistrzostw Polski