KPR Gwardia Opole nie sprawiła niespodzianki. "Skupiliśmy się na niewłaściwych rzeczach"

Materiały prasowe / KPR GWARDIA OPOLE / Mateusz Jankowski
Materiały prasowe / KPR GWARDIA OPOLE / Mateusz Jankowski

KPR Gwardia Opole uległa w pierwszym meczu ćwierćfinałowym PGNiG Superligi 2016/2017 MMTS-owi Kwidzyn 24:29. Jej kapitan Mateusz Jankowski zwrócił uwagę na brak pełnej koncentracji przez całe spotkanie.

Gwardziści nie przystąpili do zmagań w 1/4 finału jako faworyci. W fazie zasadniczej dwukrotnie ulegli bowiem szczypiornistom MMTS-u, za każdym razem wyraźnie - 20:27 na wyjeździe i 23:28 u siebie. Pojedynek w Rundzie Finałowej bardzo mocno przypominał przebieg konfrontacji w Opolu, którą obie ekipy stoczyły 10 grudnia. Nie dość, że padł bardzo podobny wynik, to na dodatek ponownie niemal przez cały mecz kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami posiadali kwidzynianie.

- Gracze MMTS-u już w pierwszej połowie wypracowali sobie przewagę, którą dowieźli do końca. Próbowaliśmy gonić, ale nie mogliśmy złapać wiatru w żagle. W pewnym momencie daliśmy się nieco wybić z rytmu, skupiając się trochę nie na tym, na czym powinniśmy. Nie podobała nam się praca arbitrów, aczkolwiek nie chciałbym jej oceniać. Mieliśmy po prostu inne odczucia niż oni. A dodatkowo często zatrzymywał nas znakomicie dysponowany przed przerwą bramkarz gości Paweł Kiepulski. Walczyliśmy jednak do końca i niewiele zabrakło, by udało nam się nieco poprawić końcowy rezultat - wyjaśniał Mateusz Jankowski.

W odróżnieniu do potyczek Gwardii z MMTS-em w fazie zasadniczej, tym razem zespół z Pomorza dopadły w trakcie zawodów kłopoty związane z czołowymi zawodnikami.

W 22. minucie, za atak na twarz Antoniego Łangowskiego, czerwoną kartkę otrzymał prawoskrzydłowy Mateusz Seroka, mający do tego czasu już 5 zdobytych goli. Na początku drugiej połowy ze ścianą zderzył się natomiast, grający na lewym skrzydle, Adrian Nogowski. Dwa poważne osłabienia nie wpłynęły znacząco na jakość gry gości, którzy mimo ich doznania konsekwentnie punktowali opolan.

ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani

- Mateusz dostał czerwoną kartkę i rywale musieli sobie jakoś radzić. W składzie MMTS-u znajduje się jednak 15-16 dobrych zawodników. Tym samym nieszczęście jednego może okazać się szczęściem kogoś innego - dodał kapitan Gwardii.

Drugie starcie ćwierćfinałowe obu ekip odbędzie się 25 kwietnia (wtorek) w Kwidzynie. Mimo niekorzystnego położenia klubu z Opola, Jankowski otwarcie wyraża nadzieję na sprawienie niespodzianki w rewanżu.

- Na pewno nie stoimy na straconej pozycji. Nasza strata wynosi aż pięć bramek straty i wiemy, że będzie bardzo trudno ją odrobić. Ale jeżeli mamy jechać do Kwidzyna tylko po to, by rozegrać mecz, to lepiej zostańmy w domu. Na pewno podejdziemy do tego pojedynku mocno skoncentrowani, z chęcią zrobienia niespodzianki. W tym sezonie udawało nam się to średnio przynajmniej raz na dwa mecze, dlatego jestem optymistą. Moim zdaniem jesteśmy zespołem podobnej klasy co MMTS - zakończył 29-letni obrotowy.

Komentarze (0)