Pogoń Baltica i MKS Selgros przed meczem w Szczecinie dzieliło w tabeli PGNiG Superligi aż sześć punktów. Dla gospodyń rywalizacja z mistrzem Polski była niemal jak "mecz o życie". - Mecz o życie rozgrywa się w hospicjum - stwierdził tuż po spotkaniu trener Adrian Struzik.
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli chcemy się jeszcze liczyć, musimy ten mecz wygrać. Zagraliśmy go przede wszystkim konsekwentnie. Chwała zawodniczkom, bo byliśmy zespołem zarówno na parkiecie, jak i na ławce. Bardzo dobrze to wyglądało. Życzyłbym sobie, żeby tak było cały czas - dodał szkoleniowiec.
Jego podopieczne w tym spotkaniu nie zawiodły w żadnym elemencie handballowego rzemiosła. - Rzeczywiście było bardzo dużo pozytywów. Przede wszystkim ogromne zaangażowanie i chęć. Kieruję z tego miejsca duże słowa uznania. Widać było dużą konsekwencję, jeśli chodzi o założenia taktyczne - skomentował Struzik.
- Przed meczem w wywiadzie na naszej stronie powiedziałem, że jeżeli odetniemy koło od podań, to mamy taki potencjał w bramce, że jesteśmy w stanie zatrzymać drugą linię lublinianek, która jest dosyć duża. Dodatkowo grała jeszcze Iwona Niedźwiedź. Cieszę się tym zwycięstwem - przyznał tuż po zakończonym meczu.
Na koniec trener zwrócił istotną uwagę na fakt, że MKS Selgros zmieniał obronę, pilnował indywidualnie choćby Moniky Bancilon. Ostatecznie nic to nie udało. - W pierwszej rundzie zaskoczyły nas obroną 5:1. Sporo się do takiej defensywy przygotowywaliśmy. Próbowały, one też walczą, chcą być mistrzem Polski i zdobyć 20. tytuł - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki marzy o zimowym wejściu na K2. "To wielkie wyzwanie"