- Pierwsze momenty po powrocie, nawet nie na boisku, tylko jeszcze na stadionie lekkoatletycznym, były trudne. Podczas przygotowań biegowych w głowie cały czas miałem kontuzję. Były momenty zawahania, obawiałem się pójść na całość, ale gdy wszedłem w trening na hali, to wszystko gdzieś uciekło - wspomina.
Babicz w kwietniu 2016 roku zerwał więzadła krzyżowe i poboczne piszczelowe w prawym kolanie. Wyjście było tylko jedno - operacja, a potem kilkumiesięczna rehabilitacja.
Jesienią rozgrywający zaczął treningi i na początku listopada powrócił do składu Chrobrego. - Sama rehabilitacja była trudna i żmudna. Musiałem wykonać dużo pracy na stadionie i siłowni, ale z każdym dniem czułem się lepiej - opowiada.
W czasie jego rehabilitacji, w klubie doszło do zmiany trenera - Piotra Zembrzuskiego zastąpił Jarosław Cieślikowski. 31-latek musiał w przyspieszonym tempie poznać system pracy nowego szkoleniowca. Do gry w Superlidze wrócił pod koniec roku.
ZOBACZ WIDEO Chile wykonało zadanie - zobacz skrót meczu z Wenezuelą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Już wtedy dobrze czułem się pod względem fizycznym. Nie myślałem o kolanie, odzyskałem luz psychiczny. W styczniu natomiast, podczas przygotowań do drugiej części sezonu, miałem więcej czasu na poznanie taktyki i nowych zagrywek. Stopniowo wdrożyłem się w system - dodaje.
Teraz Babicz dostaje coraz więcej minut na boisku i powoli zbliża się do granicy 1000 bramek w PGNiG Superlidze. To jego 11. sezon w najwyższej klasie rozgrywek. Dotychczas pochodzący z Chrzanowa zawodnik w 264 meczach rzucił 907 bramek. Szansa na poprawienie statystyk w sobotę - Chrobry zagra wtedy w Elblągu z Meblami Wójcik.