Przed meczem z KPR-em RC zawodnicy ze Szczecina zdawali sobie sprawę ze stawki tej rywalizacji. Wygrana pozwalała realnie włączyć się o grę "o coś" w tym sezonie PGNiG Superligi Mężczyzn, przegrana niwelowała te szanse niemal do zera. - Tak, racja. Mecz był dla nas bardzo ważny, także dla układu tabeli. Bardzo zależało nam, żeby go wygrać - przyznał Jakub Radosz.
- Wiadomo, że kadrowo jest bardzo kiepsko, ale rywal nie miał wcale lepiej. W pierwszej połowie mieliśmy szansę odskoczyć na 5-6 bramek. Zawody mogły się spokojnie toczyć. Doszli nas na remis i do końca była już nerwówka. Na szczęście dla nas wygraliśmy - dodał skrzydłowy Sandra Spa Pogoni.
Radosz odegrał ważną rolę. Przez całą drugą połowę miał całkowicie wyłączyć z gry Witalija Titowa i choć ten zdobył aż 10 bramek (6 z rzutów karnych), to z tego zadania młody skrzydłowy wywiązał się znakomicie. - Poza tym, że ja wykluczałem go z gry, to koledzy poradzili sobie znakomicie w obronie pięciu na pięciu. To, że ich najgroźniejszy zawodnik nie oddawał tyle rzutów, nie było główną przyczyną wygranej. Reszta bardzo mocno pracowała w obronie i też nie pozwalali oddawać rzutów rywalom - podkreślił szczypiornista.
Białorusin z polskim obywatelstwem mógł jednak zostać bohaterem ostatniej akcji zawodów. Na 17 sekund przed końcową syreną znalazł trochę miejsca i oddał rzut z dystansu. Został jednak skutecznie zablokowany, a to oznaczało koniec marzeń choćby o dogrywce. - Na pewno musiał być zdeprymowany, ale cóż. To my możemy się po tym meczu cieszyć - skwitował na koniec Radosz.
Ekipa z Grodu Gryfa w najbliższą sobotę (25 lutego) rozegra kolejny mecz na własnym parkiecie. Rywalem będzie Zagłębie Lubin, z którym już raz udało się jej zwyciężyć (27:26). Stawką będą dwa "oczka". Przy trzeciej wygranej z rzędu u siebie "Portowcy" mogą doskoczyć do rywali z Mazowsza już na dwa punkty. Warunkiem będzie jednak przegrana legionowian z beniaminkiem ligi w Elblągu.
ZOBACZ WIDEO Morata i Bale dali zwycięstwo Realowi. Zobacz skrót meczu z Espanyolem [ZDJĘCIA ELEVEN]