Patrząc na osiągnięcia zespołu Ljubomira Vranjesa, nie widzi się wielkich szans płocczan. SG Flensburg-Handewitt to od lat potęga Bundesligi i niedawny triumfator Ligi Mistrzów. Trzeba jednak przyznać, że parkiet pokazał już co innego. Orlen Wisła jest w stanie pokonać dosłownie każdą drużynę, musi tylko chcieć. Pierwszy mecz polsko-niemiecki zakończył się porażką "Nafciarzy" 20:22 - było naprawdę blisko, żeby sprawić niespodziankę. Teraz dojdzie atut własnego boiska, co powinno dać miejscowym dodatkową siłę.
Zawodnicy Przybeckiego zdążyli się przywitać z parkietami po zimowej przerwie. Wicemistrzowie Polski się rozkręcają. O ile z Zagłębiem Lubin i NMC Górnikiem Zabrze walczyli dość spokojnie, tak już KPR Gwardia Opole została zdemolowana aż 39:21. Tak wysoki triumf to dobry prognostyk przed powrotem na parkiet Ligi Mistrzów.
"Wiślacy" w Orlen Arenie będą mogli pomścić drugiego reprezentanta Polski w Lidze Mistrzów, Vive Tauron Kielce. W czwartek mistrzowie kraju zmierzyli się w tej samej kolejce rozgrywek z inną niemiecką ekipą, Rhein-Neckar Loewen i przegrali 25:28.
Warto wspomnieć o brakach kadrowych. W drużynie z Bundesligi zabraknie leczących kontuzje Szwedów - Johana Jakobssona i Tobiasa Karlssona. Ljubomir Vranjes z pewnością zgarnie ich godnych zastępców. Piotr Przybecki z kolei większych problemów nie ma - poza składem na niedzielne spotkanie będą tylko Dan-Emil Racotea, Maciej Gębala i Adam Wiśniewski.
Na Mazowszu nastrój jest rzeczywiście bojowy. - W niedzielę musimy wykorzystać atut własnego parkietu. To nie będzie tak, że wyjdziemy na boisko i spróbujemy coś ugrać. My chcemy się im zrewanżować za poprzedni mecz! - zapowiedział trener Wisły, Przybecki.
Orlen Wisła Płock - SG Flensburg-Handewitt // 12.02.2017, godz. 17:30.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje