Gospodarze w niedzielę musieli walczyć i z przeciwnikiem, i z przekornym losem. Do meczu - podobnie, jak kilka dni wcześniej przy okazji starcia z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski (33:30) - legionowianie przystąpili bez kontuzjowanych Kamila Cioka, Antonio Pribanicia, Tomasza Mochockiego, Pawła Gawęckiego oraz Mikołaja Krekory. A jednak w pierwszej połowie to Zagłębie wyglądało, jakby ich szatnię doświadczył kataklizm zdrowotny.
Podopieczni Roberta Lisa ataki prowadzili długo i konsekwentnie. Legionowianie szukali przede wszystkim podań do koła, do Tomasza Kasprzaka. Głównie dzięki niemu Zagłębie w pierwszym kwadransie trzy razy grało w osłabieniu, a do rzutów karnych dwukrotnie podchodził Witalij Titow.
Kasprzak nie tylko dokazywał w ataku, ale i musiał stanąć między słupkami. Po jednej z akcji Zagłębia za energiczne protesty dwoma minutami sędziowie ukarali Tomislava Stojkovicia, a że drugiego bramkarze na ławce KPR-u nie było, rola ta przypadła zawodnikowi z pola.
Zamieszanie ze zmianą trwało kilka minut, bo legionowianie musieli znaleźć nowemu golkiperowi czarną koszulkę. Najpierw Kasprzak założył trykot Stojkovicia (taśmą klejącą zamieniono numer z "dwunastki" na dziesiątkę"), po chwili w jego ręce wpadła jednak elegancka, czarna polówka. Obrotowy ubrał się, postawił kołnierzyk i... obronił rzut Mikołaja Szymyślika z pierwszej linii.
ZOBACZ WIDEO Lazio nie dało szans zespołowi Karola Linettego - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
To był mecz błędów, na obu ławkach wrzało. Ambicja rozsadzała trenerów i zawodników; sypały się mocne słowa, mięso latało w powietrzu. Pierwszą połowę wygrał KPR, po przerwie do głosu doszli za to goście. Kilka kontr sprawiło, że Zagłębie prowadziło nawet dwoma golami, rywale szybko doprowadzili jednak do remisu.
Początkowo w zespole z Lublina karabin trzymał Szymyślik, po drugiej stronie parkietu ze strzelbami rozstawili się zaś Titow oraz Michał Prątnicki. Z każdą kolejną minutą na znaczeniu zyskiwali jednak skrzydłowi, wśród których prym wieli Arkadiusz Moryto i Franci Brinovec.
Pod koniec meczu więcej było kar niż goli. Trzy minuty przed ostatnią syreną lubinian biegało po boisku czterech, a legionowian pięciu. Kiedy do wyniku 25:25 doprowadził Michał Bartczak stało się jasne, że finał będzie napakowany emocjami. Prowadzenie dał legionowianom Prątnicki, a chwilę później sędziowie odesłali na ławkę Damiana Sulińskiego. Wyrównać mógł znów Bartczak, ale przegrał pojedynek ze Stojkoviciem. To była decydująca akcja meczu.
KPR RC Legionowo - Zagłębie Lubin 26:25 (13:12)
KPR:
Stojković - Ignasiak 1, Prątnicki 6, Suliński, Kasprzak 2, Kowalik 4, Titow 8 (4/4), Brinovec 3, Gumiński 2 (1/1)
Karne: 5/5
Kary: 14 min. (Prątnicki, Gumiński - 4 min., Suliński, Kowalik, Stojković - 2 min.)
Zagłębie: Małecki, Skrzyniarz - Stankiewicz 1, Przysiek 2, Kużdeba 4, Szymyślik 8, Czuwara 2, Wolski, Gudz, Bartczak, Pietruszko, Moryto 6, Dzono
Karne: 0/0
Kary: 22 min. (Wolski - 6 min., Szymyślik, Czuwara, Gudz - 4 min., Bartczak, Dzono - 2 min.)
Widzów: 170
Sędziowie: P. Kaszubski, P. Wojdyr (Gdańsk)