Piotr Przybecki i Marko Tarabochia zgodni. Orlen Wisła gotowa na Kadetten

To kluczowy mecz dla losów awansu do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. W najbliższą sobotę o 20 Orlen Wisła Płock zagra na wyjeździe z Kadetten Schaffhausen. Na swoim terenie płocczanie pokonali rywali 33:26, ale od tego czasu dużo się zmieniło.

- Przede wszystkim rozegraliśmy dwa ligowe mecze, między którymi mieliśmy tylko jeden dzień przerwy - mówi trener płocczan Piotr Przybecki. - Absolutnie nie możemy tego bagatelizować, bo licząc pierwsze starcie ze Szwajcarami, w ciągu 6 dni wychodziliśmy na parkiet aż 3 razy, więc myślę, że dla każdej drużyny to mordercza dawka. Mimo wszystko uważam, że do sobotniego pojedynku będziemy dobrze przygotowani, bo rozmawiałem z zawodnikami po wtorkowym meczu z MMTS Kwidzyn i mówili, że wszystko jest ok.

W spotkaniu z kwidzynianami Nafciarze popełnili dużo błędów, których muszą się wystrzegać w sobotę, bo silniejszy rywal może je skrupulatnie wykorzystać. Część z nich na pewno wynikała ze zmęczenia, ale niektóre to efekt nerwów, które wkradły się w szeregi wicemistrzów Polski w trakcie wyrównanej końcówki. - Dlatego do meczu z Kadetten musimy być optymalnie przygotowani pod każdym względem: nie tylko fizycznym, ale i psychicznym i taktycznym; po prostu nie możemy zaniedbać najdrobniejszego elementu - kontynuuje Przybecki. - Spotkanie z MMTS-em to dla nas taki sygnał ostrzegawczy. Biorąc pod uwagę presję, jaka będzie na nas ciążyć, przeciwko Szwajcarom więcej odpowiedzialności na siebie muszą wziąć najbardziej doświadczeni zawodnicy - i oni o tym wiedzą.

Atutem płocczan powinien być fakt, że od kilku meczów dobrą formę sygnalizują bramkarze. - To prawda, bo niezależnie od tego, czy broni Rodrigo Corrales, Adam Morawski, czy Marcin Wichary, to każdy z nich daje coś temu zespołowi. W meczu z Kadetten musimy też jednak poprawić naszą obronę, choć oczywiście dobra gra bramkarzy może w tym tylko pomóc - kończy Przybecki.

Podobne refleksje na temat najbliższego spotkania ma rozgrywający Marko Tarabochia. - Najważniejsze jest przygotowanie psychiczne. Na tym poziomie trudno będzie się czymkolwiek nawzajem zaskoczyć, bo wiemy o naszych rywalach, jak i oni o nas, dosłownie wszystko. Jest Gabor Csaszar, jest Michał Szyba, których na pewno trzeba będzie zatrzymać, ale kluczowe jest to, co zrobimy my. Jeśli głowa wytrzyma, to nie pozostaje nam nic innego, jak wygrać to spotkanie - po to tam jedziemy.

Bośniak występuje w Płocku od 2015 roku i tak jak w ubiegłym, tak i w tym sezonie należy do wyróżniających się zawodników. Wiele osób, patrząc na jego grę, dziwi się, że tak późno dostał szansę gry na najwyższym europejskim poziomie. - Zaczynałem jako młody chłopak w RK Prvo plinarsko drustvo Zagrzeb, ale moimi rywalami do gry na środku rozegrania byli wtedy m.in. Ivano Balić i David Spiler, więc nie dostawałem zbyt wielu szans, by się pokazać. Postanowiłem, że muszę stamtąd odejść, i trafiłem do RK Maribor Branik, a później do KS Azoty Puławy. Stamtąd przeniosłem się z kolei do Orlen Wisły i jak na razie to mój najlepszy klub. Na pewno była to trudna droga, by ponownie móc grać w Lidze Mistrzów, ale ja uważam, że było warto. Codziennie ciężko pracuję, bo nadal chcę się rozwijać i być coraz lepszy, wierząc, że to może przynieść mojej drużynie tylko same korzyści - kończy.

ZOBACZ WIDEO Nowiński: ten styl biało-czerwonych... Jestem zaskoczony (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: