Skazywany na pożarcie MKS Mazur Sierpc podjął rękawicę i walczył jak równy z równym z malborczanami. Rywale, zespół ze ścisłej czołówki I ligi, dopiero w ostatnich minutach zapewnili sobie zwycięstwo 26:24.
- Podjęliśmy walkę, zabrakło trochę szczęścia. Niestety dla nas, piłki odbijane przez bramkarzy lądowały w rękach rywali. Do tego na rozgrzewce wypadł nam rozgrywający, na którym częściowo spoczywał ciężar zdobywania bramek. Mowa o Hubercie Rutkowskim, będącym ostatnio w wysokiej formie. Brakowało nam też podstawowego obrońcy, Krzysztofa Kozłowskiego, który wciąż leczy staw skokowy, ale powinien być już dostępny na najbliższy mecz - wyjaśnia trener sierpczan, Marek Listkowski.
Po pierwszej połowie beniaminek rozgrywek prowadził 11:9. Sporo bramek rzucał Patryk Dębiec, a w kolejnych minutach wsparł go Patryk Przygucki. Pod koniec spotkania Mazurowi zabrakło nieco zimnej krwi. - Daliśmy radę pod względem fizycznym, ale nie wykorzystaliśmy dogodnych sytuacji. Trochę zawiodła nas skuteczność - ocenia szkoleniowiec.
Kluczem do zwycięstwa Pomezanii okazał się Marek Boneczko. Doświadczony obrotowy siedem razy trafił do siatki. - Różnicę zrobił Boneczko. Pojawił się na parkiecie pod koniec pierwszej połowy i do końca meczu grał na kole. Jego doświadczenie wzięło górę. Świetnie się ustawiał i nie mogliśmy znaleźć na niego sposobu - chwalił malborczanina Marek Listkowski.
Beniaminek po 6. kolejkach zajmuje dwunaste miejsce w tabeli z dwoma punktami na koncie po zwycięstwo nad Śląskiem Wrocław.
ZOBACZ WIDEO Pazdan nie jest najlepszy, Ronaldo się poświęcał. Portugalczycy wrócili do meczu z Polską