Michał Gałęzewski: Po dobrym początku meczu w Gdańsku chyba nie sądziliście, że przegracie aż ośmioma bramkami...
Jarosław Galus: Na pewno tak, bo nawet nie zakładaliśmy tego, że tu przegramy, ponieważ przyjechaliśmy tutaj we wiadomym celu - po to, aby zdobyć dwa punkty. Niestety musimy wyjechać z Gdańska z ośmioma bramkami w tył. Trudno, trzeba walczyć dalej.
Mieliście ostatnio bardzo dobrą serię...
- Tak, to prawda. Dosyć dobrze nam szło i myśleliśmy, że powalczymy w Gdańsku. Nawet, jeśli w głębi duszy zakładaliśmy jakąś porażkę to na pewno nie ośmioma bramkami.
Szczególnie pierwsza połowa tego spotkania toczyła się w dosyć wolnym tempie. Czym to było spowodowane?
- Staraliśmy się jak najbardziej szanować piłkę ponieważ wiedzieliśmy, że Gdańsk gra bardzo dobrze kontrą. Stąd nasze długie, wręcz nudne granie. Chcieliśmy popełniać jak najmniej technicznych błędów i po części udało nam się to zrealizować, gdyż pierwsza połowa zakończyła się tylko czterema bramkami przewagi Gdańska, chociaż i ten wynik nie był do końca taki, jaki sobie zakładaliśmy. Chcieliśmy uratować wynik w drugiej połowie, ale niestety się to nie udało. Musimy się bardziej skoncentrować w ataku, troszkę w obronie i będziemy się starali szukać punktów w Kielcach, a później z Kwidzynem u siebie.
Byłeś najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu, zdobywając sześć bramek, a najskuteczniejszy zawodnik z Gdańska - Damian Kostrzewa zdobył ich dwanaście. Chyba sprawiał wam on dużo problemów?
- Aż dwanaście? Widocznie jest tak szybki, że nie zdążyłem zauważyć tych dwunastu bramek (śmiech, dop.red.). Chwała mu za to, gdyż życzę gdańszczanom jak najlepiej. Nie udało nam się go przypilnować, ponieważ w kontrach gdańszczanie biegają strasznie szybko i są silni fizycznie.
Jak byś porównał ligę polską z ligą niemiecką, w której grałeś?
- Na pewno liga niemiecka jest mocniejsza. Jest tam o wiele więcej lig i zupełnie inaczej się wszystko przekłada.
Nawet 2. Bundesliga jest mocniejsza?
- Tak, góra drugiej Bundesligi północnej, czy południowej jest w stanie powalczyć ze wszystkimi drużynami naszej ligi. To nie oznacza, że mamy słabą ligę. Mam nadzieję, że za przykładem Kielc będą postępować inne drużyny i będą się starały tworzyć profesjonalne kluby.
Czy powrót do Polski nie był więc błędem?
- Nie, gdyż fajnie było wrócić na stare śmieci, znowu być tam gdzie się było przed paroma laty. Fajnie się gra, jest niezły poziom i chwalę sobie grę tutaj. Obyśmy się utrzymali w lidze.
Przed wami mecz w Kielcach...
- Na pewno jedziemy tam po punkty i będziemy walczyć. Wszyscy wiedzą, jakim dobrym zespołem są Kielce. Ja bym sobie życzył tego, żebyśmy wygrali.