Bukmacherzy, kibice, dziennikarze i eksperci uważali, że to paryżanie wygrają w tym roku Ligę Mistrzów. Przez te opinie czasem przebijały się uwagi, że przecież PSG tydzień przed Final Four przegrało w finale Francji, że podopieczni Serdarusicia to wybitne jednostki, ale nie drużyna, że nie tworzą kolektywu i nie są jeszcze zahartowani w bojach.
Siłą kielczan z kolei właśnie miała być zespołowość, doświadczenie zdobyte w przekroju całego sezonu i meczach, które żółto-biało-niebiescy wygrywali po niezwykle zaciętych końcówkach. Mistrzowie Polski w półfinale z PSG pokazali, że na boisku nie rządzą pieniądze, a serca i wielka chęć zwycięstwa. Znów o ich triumfie zdecydowały ostatnie minuty, znów potrafili zachować zimną krew w stresujących sytuacjach i wreszcie - znów pokazali, że od pierwszej do ostatniej sekundy są prawdziwą ekipą, że jeden za drugim pójdzie w ogień.
Paryżanom tego zabrakło. - To była świetna walka, ale jesteśmy bardzo rozczarowani. To było wymagające spotkanie i przegraliśmy minimalnie. Szkoda, bo przyjechaliśmy do Kolonii, by wygrać - powiedział lewy rozgrywający PSG - Henrik Mollgaard, ale tak jak bramkarz swojej drużyny - Thierry Omeyer mógł tylko spuszczać ramiona i pokazywać, że nie wie, co się stało z jego zespołem.
W meczu pocieszenia paryżanie spotkają się z THW Kiel. Zebry rozegrały wyczerpujące spotkanie z MVM Veszprem, a do rozstrzygnięcia zwycięzcy potrzebna była rozgrywka. Brązowe medale zdobędzie ten, kto szybciej otrząśnie się z ze smutku po sobotniej porażce. Dla obu drużyn zajęcie czwartego miejsca będzie synonimem klęski.
Aneta Szypnicka z Kolonii
ZOBACZ WIDEO Michał Jurecki: Wreszcie się udało (źródło TVP)
{"id":"","title":""}