Środowe zwycięstwo gdańszczanek nad AZS AWF Warszawa było pierwszą wygraną nadmorskiego zespołu po sześciu porażkach z rzędu, ale przede wszystkim pierwszym zwycięstwem po odejściu z Gdańska dziesięciu podstawowych zawodniczek. Podopieczne Jerzego Cieplińskiego, spośród których tylko pięć nie jest w wieku juniorskim pokazały, że mimo wszystkich przeciwności, jakie je spotykają z każdej strony potrafią wygrywać mecze.
Mimo wygranej w wyjazdowym meczu w Warszawie, gdańskie Akademiczki twardo stąpają po ziemi. - Według mnie środowe spotkanie w Warszawie może niestety nie mieć żadnego przełożenia na nasze kolejne mecze - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zawodniczka AZS AWFiS, Anna Rostankowska, która zauważa. - W końcu zespół ze stolicy przed meczem z nami nie miał żadnego punktu. Ważne jest jednak to, że udało nam się podjąć z warszawiankami wyrównaną, a co najważniejsze skuteczną walkę - mówi Rostankowska.
Spotkanie w Warszawie było wyrównane. - Mecz w Warszawie był bardzo wyrównany. Przez całe spotkanie nie dałyśmy wyjść przeciwniczkom na wyższe prowadzenie - powiedziała Milena Malich, która powiedziała też o różnicach pomiędzy tym meczem, a wcześniejszymi spotkaniami AZS AWFiS. - Mecz ten różnił się od naszych wcześniejszych tym, że do końca trzymałyśmy wynik i trzymał on w napięciu do ostatniej sekundy - opowiada Malich.
Zwycięstwo w Warszawie było ważne też z powodu nastawienia zawodniczek do kolejnych spotkań, gdyż z każdym meczem się one ogrywają na tym poziomie rozgrywek. - Bardzo chciałyśmy wygrać to spotkanie i udowodnić, że też potrafimy dobrze zagrać mecz. Wyszłyśmy na parkiet bardzo skoncentrowane, co przyniosło wymierny efekt. Z każdym kolejnym meczem nabieramy pewności i ogrania - zauważyła Milena Malich.
Gdańszczanki nie opuszcza jednak pech. W środę grały w Warszawie, a na regenerację sił mają tylko dwa dni, bo już w piątek będą grały u siebie z AZS-em Politechniką Koszalińską, a stan ich zdrowia nie wygląda najlepiej. - Niestety podczas wygranych przez nas ćwierćfinałów Mistrzostw Polski Juniorek w Gubinie większość drużyny się rozchorowała i jest aktualnie przeziębiona. Do tego doszła kontuzja kostki Agnieszki Białek - wylicza Anna Rostankowska.
Mimo kontuzji kostki odniesionej podczas meczów ćwierćfinałowych Mistrzostw Polski Juniorek, Agnieszka Białek nie tylko wyszła na pakiet w Warszawie, ale i rzuciła pięć bramek, w tym decydujące o zwycięstwie w ostatnich minutach spotkania. Czy granie dwóch spotkań w przeciągu zaledwie trzech dni nie odbije się na młodych zawodniczkach w kontekście piątkowego spotkania z zespołem z Koszalina? - Na pewno w jakimś sensie granie dwóch spotkań w tak krótkim czasie w pewnym stopniu odbije się na nas - mówi Białek, która dodaje. - Do tego dochodzi nakład meczów z ostatniego tygodnia, kiedy prawie wszystkie grałyśmy w trzech ćwierćfinałowych meczach Mistrzostw Polski Juniorek. Dochodzą także choroby, czy też kontuzje. Mimo wszystko bez wątpienia się nie poddamy i postaramy się walczyć do końca - powiedziała Agnieszka Białek w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl .
Po odejściu dziesięciu zawodniczek, młode gdańszczanki są niejako zmuszone do gry w Ekstraklasie. Czy pomimo wszystko gra na tym poziomie im coś dała i są one mocniejsze, niż choćby miesiąc temu? - Gra w Ekstraklasie, to zupełnie inne spotkania i innej klasy mecze, niż gra w juniorkach - zauważa najskuteczniejsza w ostatnich meczach Białek. - Przeciwniczki są bardziej doświadczone, cwane i praktycznie z każdym meczem uczymy się nowego rodzaju gry, która jest na wyższym poziomie. Uważam więc, że jesteśmy z pewnością mocniejsze, niż jeszcze miesiąc temu, a co najważniejsze bardziej pewne siebie i swoich umiejętności - mówi Agnieszka Białek.
Spotkanie pomiędzy AZS-em AWFiS Gdańsk, a AZS-em Politechnika Koszalińska zostanie rozegrane już w piątek, o godzinie 17:00. Przesunięcie meczu spowodowane jest tym, że w sobotę na Hali Widowiskowo-Sportowej AWFiS przy ulicy Kazimierza Górskiego odbywać się będzie studniówka gdańskiego XVIII LO. Wstęp na mecz jest bezpłatny.