Niespełna 29-letni zawodnik przed transferem do Vive w 2015 roku nie był uważany za zawodnika na miarę reprezentacji Polski. Miał raczej opinię ligowego wyrobnika, a zmienił to dopiero Tałant Dujszebajew, który ściągnął go do Kielc z Azotów Puławy i od tego czasu odważnie na niego stawia.
Kiedy Dujszebajew został selekcjonerem naszej drużyny narodowej, można było się spodziewać, że i w niej znajdzie miejsce dla Kusa. Tak się stało, dwumetrowy specjalista od defensywy dostał powołanie na rozgrywany w Gdańsku turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich i w Ergo Arenie spędził na boisku sporo minut.
Statystą z całą pewnością nie był. Harował w defensywie, jeśli miał do tego okazję - ochoczo biegał do kontrataków, w swoim debiucie wywalczył rzut karny, a w trzecim meczu w kadrze zdobył pierwszego gola.
- Pierwszy hymn przed meczem reprezentacji, debiut w kadrze, pierwsza bramka, pierwszy ważny turniej w drużynie narodowej i to od razu wygrany. Tunezji udało się rzucić tego gola i pewnie będę musiał chłopakom jakieś piwo postawić - mówił Kus z uśmiechem na ustach. Dodał, że cieszył się już wtedy, kiedy z Macedonią zapracował na karnego dla Polski, a na bramki pazerny nie jest. - Z udanych akcji w obronie też mam satysfakcję - zaznaczył.
Bramka Mateusza Kusa, choć dla niego samego na pewno ważna, wydarzeniem meczu Polska - Tunezja z pewnością nie była. To miano należy się raczej awanturze, jaka rozpętała się na boisku na początku drugiej połowy - jeden z Tunezyjczyków ruszył z pretensjami do Przemysława Krajewskiego, ale natknął się wtedy na znacznie potężniejszego Michała Jureckiego, który ruszył koledze z odsieczą. Po chwili doszło do kłótni i przepychanki, za którą dwuminutowymi wykluczeniami zapłacili obaj bracia Jureccy, a także jeden z zawodników Tunezji.
Od tego momentu temperatura meczu zdecydowanie wzrosła. Tunezyjczycy starali się sprowokować naszych zawodników, ale ci po raz drugi nie dali się ponieść emocjom. - Musimy być przygotowani na prowokacje rywali. Na igrzyskach niektóre zespoły będą pewnie prowokować nas jeszcze bardziej, niż teraz Tunezja. My musimy robić swoje, walczyć i nie łapać kar za gadanie - powiedział Kus. Zgodził się jednak, że takie sytuacje pokazują ducha drużyny. - Nieważne, kto w jakim klubie gra na co dzień, w kadrze narodowej jeden za drugim stanie murem i tak właśnie musi być - podkreślił.
Mimo niezwykle udanego weekendu, obrotowy Vive Tauronu Kielce jest dość powściągliwy w ocenie swoich szans na wyjazd na igrzyska do Rio. - Nie chciałbym być w skórze trenera Dujszebajewa, kiedy będzie wybierał czternastkę na igrzyska, bo na pewno czekają go trudne decyzje. Jeżeli dostanę powołanie, to super, przyjmę je z radością, ale walka o miejsce w drużynie będzie zażarta. Zdaję sobie sprawę z tego, że zawodnik grający tylko w obronie może mieć mniejsze szanse na wyjazd do Rio.
Zawodnik pracujący na co dzień z Dujszebajewem w Kielcach przyznaje, że u tego szkoleniowca trzeba szybko przyswajać wiedzę, a tempo pracy jest wysokie. - Współczuję środkowym rozgrywającym, bo przez całe przygotowania trener ładował im do głowy taktykę. Wszyscy musimy się szybko uczyć, nie zostało nam przecież przed Rio wiele wspólnych meczów i treningów, więc każdy z nich jest na wagę złota - podsumował Mateusz Kus.