Zespół Ivicy Obrvana był w Gdańsku faworytem do drugiego miejsca i wyjazdu na igrzyska olimpijskie. Macedończycy jednak zawiedli. Najważniejszą imprezę czterolecia znów obejrzą przed telewizorami.
- Nie wiem, co się stało - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Ristowski. - Gdy zaczynasz mecz od 1:7, to później ciężko jest cokolwiek oceniać, trudno w ogóle wrócić do gry. Jak ja mam powiedzieć, co było dobre, a co złe? Wygląda na to, że po prostu wszystko wyszło fatalnie. Pierwszy kwadrans to była katastrofa.
Macedończycy gonili rywali przez cały mecz. Pięć, sześć minut przed ostatnią syreną mogli jeszcze złapać kontakt z rywalem, w dobrych sytuacjach pudłowali jednak na potęgę.
- Za bardzo chcieliśmy wygrać oraz pojechać do Rio. Słabo zaczęliśmy, a później zjadła nas presja - mówi Ristovski.
Na kolejną taką szansę on i koledzy poczekają kilka lat. - Szczerze mówiąc, to na razie nie wiem, co będzie dalej z tym zespołem. Ciężko na gorąco cokolwiek zapowiedzieć i przewidzieć - kończy.
Kamil Kołsut z Gdańska