O Pogoni Baltica Szczecin głośniej zrobiło się w 2011 roku. Stery w ekipie z Grodu Gryfa przejął Przemysław Mańkowski. Skończyło się awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Debiut na polskich parkietach okazał się jednak trudną przygodą. Drużyna spadła z Superligi. Krótko potem finansowo nie wytrzymała AZS AWF Gardinia Wrocław i wycofała się z rozgrywek. ZPRP ponownie dał szansę szczeciniankom. Tym razem nikt nie zamierzał tego zmarnować.
I rzeczywiście. W sezonie zasadniczym 2012/2013 zespół zatrzymał się już na 5. lokacie. Po play-offach skończyło na "oczku" niżej. Drużyna zbierała jednak nauki i doświadczenie. Przyciągała kibiców. Mało kto wówczas wymagał więcej, płonny wcześniejszych wydarzeń. Kolejny skok nastąpił w roku następnym. Czwarta pozycja była preludium do ataku na podium. Po zaciętym boju brązowe medale zgarnęły jednak gdynianki z Vistalu. Także i tym razem działacze wykazali się cierpliwością.
Mądra polityka kadrowa, uparte stawianie na swoim, budowanie drużyny na doświadczeniu i młodości w końcu zaowocowała medalem. Po czterech meczach o miejsca 3-4 Pogoń Baltica mogła się cieszyć krążkiem w brązowym kolorze. I znów nikt nie pompował balonika, po prostu robił swoje i czekał, co z tego wyjdzie. Czekał, aż się doczekał.
ZOBACZ WIDEO Selgros mistrzem."Sezon pełen nerwów" (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Szczecinianki sezon 2015/2016 zakończyły jako liderki tabeli w żeńskich rozgrywkach piłki ręcznej. Stały się sprawczyniami nie lada niespodzianki (zwłaszcza po kontuzji jednej z liderek, Agaty Cebuli). Dwukrotnie pokonały mistrzynie kraju. Kluczem były play-offy. Zaczęło się od gdańszczanek. Cel minimum osiągnięto pokonując gdynianki. Przyszedł czas na siódemkę Sabiny Włodek. Do rozstrzygnięcia potrzebne były cztery spotkania. Tuż przed końcem meczu tytuł wyszarpał MKS Selgros Lublin.
Pogoń Baltica w Superlidze sezon po sezonie:
2010/2011 - awans do Superligi
2011/2012 - spadek z Superligi
2012/2013 - 6. miejsce
2013/2014 - 4. miejsce
2014/2015 - 3. miejsce
2015/2016 - 2. miejsce
Drużyna ulegała ciągłym zmianom. Trenerzy przychodzili i odchodzili. Nie zmieniała się osoba Mańkowskiego. Pozytywny fanatyzm do tego sportu we krwi mają także Grzegorz Szymkowiak oraz Beata Krawętkowska. To trio poświęciło naprawdę bardzo wiele. Można ich spotkać właściwie na każdym meczu drużyny. Nie mam wątpliwości, że wcale nie powiedzieli koniec. Czyż apetyt nie rośnie w miarę jedzenia?
- Po każdej rundzie wykonujemy podsumowanie tego, co zrobiliśmy do tej pory. Jeżeli mam być szczery, to w pierwszej części sezonu nasza gra w osłabieniu wyglądała bardzo słabo. Nie byliśmy z niej zadowoleni. Padło na pomysł z dodatkową koszulką (lotnego bramkarza - dop. red.). Nie jest więc tak, że wszystko robimy idealnie. W naszym działaniu jest dużo samokrytyki. Ten pomysł jest między innymi owocem takiego spojrzenia na naszą grę - mówi Łukasz Kalwa potwierdzając tym samym tezę, że zespół rzeczywiście nie stoi w miejscu.
Monika Głowińska po ostatnim spotkaniu w Lublinie bardzo trafnie skomentowała sytuację klubu: "my gramy na parkiecie, ćwiczą nas trenerzy (Struzik, Kalwa, Marciniak), ale tak naprawdę wszystko zaczyna się od góry, czyli naszych działaczy, którzy zapewniają nam doskonałe warunki do pracy". 5 lat i taki skok? Imponujące. Ciekawe, co będzie dalej.