IFK Kristianstad to niezwykle groźny zespół. Nie świadczy o tym jego miejsce w tabeli grupy B, ale postawa we wszystkich dotychczasowych starciach. Skandynawowie postraszyli takie zespoły, jak FC Barcelona Lassa, Rhein-Neckar Löwen, Vardar Skopje czy MOL-Pick Szeged.
- To młoda, waleczna drużyna, która mimo tego, że w dziesięciu meczach zdobyła tylko cztery punkty, to w przegranych spotkaniach pokazała się z bardzo dobrej strony. W Barcelonie przez cały mecz grali jak równy z równym, a w innych pojedynkach też zaprezentowali piłkę ręczną na najwyższym poziomie. To nie jest tak, że pojedziemy tam i bez walki przywieziemy dwa punkty - mówi rozgrywający Vive Tauronu Kielce, Michał Jurecki.
W pierwszym meczu ze Szwedami, które rozegrane zostało w czwartej kolejce, kielczanie zaprezentowali się z bardzo dobrej strony i wygrali 35:27. - Ta drużyna bazuje na dobrej obronie, skutecznej kontrze i szybkim środku. To są takie elementy, na które musimy być uczuleni. Dobrze odrobiliśmy pracę domową przed naszym pierwszym meczem. Znaliśmy ich dobre strony i udało nam się w ataku grać bardzo skutecznie, nie popełniając żadnych błędów, co uniemożliwiło drużynie z Kristianstad wykorzystać ich najgroźniejszą broń, czyli kontratak - twierdzi Jurecki.
Spotkanie ze Skandynawami będzie pierwszym meczem Ligi Mistrzów rozegranym przez żółto-biało-niebieskich po powrocie z EHF Euro 2016. - Ci zawodnicy, którzy byli na mistrzostwach Europy na pewno czują jeszcze w kościach trudy tego turnieju. Większość z nas jednak co roku gra na takich wielkich imprezach, co roku przyjeżdżamy do klubu trochę zmęczeni, więc na pewno jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do całego sezonu. Cieszę się z tego, że na każdym treningu widać, że każdy z chłopaków utrzymuje koncentrację, wszyscy wiedzą po co gramy i jakie mamy cele - mówi kapitan Vive Tauronu Kielce.
Mistrzowie Polski wciąż mają szanse na zajęcie pierwszego miejsca w grupie. Aby tak się stało muszą zwyciężyć wszystkie spotkania, które pozostały do końca tej rundy i liczyć na potknięcie Dumy Katalonii. Jurecki przyznaje jednak, że nikt z zespołu nie myśli w ten sposób.
- Mamy cztery kolejki do końca, więc chcemy czterech zwycięstw. Matematycznie to może dać nam drugie miejsce albo nawet coś więcej. Patrzymy tylko na siebie, nie liczymy na to, że Barcelona może się potknąć, skupiamy się tylko na naszej grze - twierdzi rozgrywający.