Derbowe pojedynki pomiędzy Chrobrym, a Zagłębiem zarówno przez kibiców, jak i samych zawodników zawsze traktowane są inaczej niż pozostałe ligowe starcia. Stawką owych spotkań są zawsze nie tylko ważne ligowe punkty, ale także prestiż i prym na Dolnym Śląsku. Głogowsko-lubińskie potyczki podwójnie mobilizują graczy na parkiecie i elektryzują fanów na trybunach. Często również wywołują sporo kontrowersji. Nie inaczej było i tym razem. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem dało się zauważyć, iż jest to szczególne spotkanie, bowiem trybuny hali im. Ryszarda Matuszaka w niedzielny wieczór wypełniły się nadkompletem publiczności.
Spotkanie świetnie rozpoczął Chrobry, a konkretnie Marek Świtała, który w trzech pierwszych rzutach trzykrotnie wpisał się na listę strzelców. W międzyczasie premierowe trafienie na lubinian zaliczył również skrzydłowy Łukasz Kużdeba i po 6. min. gry ukazywał się wynik 3:1. Dwubramkowe prowadzenie z początku spotkania, jak się potem okazało, było najwyższym dystansem, który tego dnia udało się gospodarzom zbudować nad rywalami. Szybko do remisu doprowadzili Miedziowi i to właśnie owy rezultat lub jednobramkowe prowadzenie, które przechodziło z "rąk do rąk" w kolejnych minutach najwięcej razy można było ujrzeć na tablicy świetlnej. Dopiero na 120 sekund przed zejściem do szatni Wojciech Gumiński skutecznie egzekwując rzut karny zaliczył trafienie na 10:8 dla przyjezdnych. Przed syreną kończącą pierwszą część zmagań również z linii siedmiu metrów bramkarza gości pokonał kapitan Chrobrego i obie siódemki zeszły do szatni przy wyniku 9:10.
Od pierwszych minut drugiej odsłony na parkiecie rysowała się lekka przewaga Zagłębia, bowiem to gospodarze cały musieli odrabiać niewielką stratę. Udało im się to w 40. min., kiedy to kontratak wykończył Adam Babicz doprowadzając do remisu 14:14. W tym momencie wyraźnie coś zacięło się w szeregach Chrobrego. Wystarczyło kilka banalnie prostych błędów, by gospodarze na chwilę zupełnie pogubili się na parkiecie. Niemoc miejscowych natychmiast wykorzystali lubinianie, którzy w ciągu pięciu minut odjechali na 5 goli (45. min. 15:20). W odstępie kilkudziesięciu sekund dwukrotnie o czas prosił Piotr Zembrzuski, chcąc przerwać zły moment swoich podopiecznych. Uwagi szkoleniowca okazały się niezwykle cenne, bowiem głogowianie szybko odrodzili się jak feniks z popiołów. Kibice zgromadzeni w hali byli świadkami prawdziwego zwrotu akcji. W ciągu kolejnych ośmiu minut to miejscowi doprowadzili do wyrównania (!) (53. min. 22:22), a ponownie autorem wyrównującej bramki był Babicz, czym przyczynił się do wybuchu euforii w hali. Spotkanie zbliżało się do końca, a emocje zarówno na parkiecie jak i na trybunach sięgały zenitu.
Na niecałą minutę przed końcowym gwizdkiem o jedno oczko bliżej od zwycięstwa byli Miedziowi. Głogowianie w odpowiedzi błyskawicznie przeprawili się pod bramkę rywali, a golkipera Zagłębia pokonał niepilnowany Dominik Płócienniczak. Goście mieli jeszcze cztery sekundy czasu z gry na skonstruowanie akcji na miarę dwóch punktów. Jednak ani rzut Dawida Przysieka, ani już po regulaminowych 60. minutach rzut wolny Michała Bartczaka nie zagroził bramce strzeżonej przez Rafała Stacherę.
Po obfitującą w niezwykłą dozę emocji zacięty derbowy pojedynek zakończył się rezultatem remisowym 26:26. Dla szczypiornistów Chrobrego to pierwszy punkt wywalczony w tym sezonie we własnej hali.
Chrobry Głogów - Zagłębie Lubin 26:26 (9:10)
Chrobry: Stachera, Kapela - Płócienniczak 2, Babicz 2, Sadowski 5, Gujski 4, Tylutki, Sobut 2, Świtała 7, Miszka 2, Kubała, Pawłowski 2, Jurecki.
Kary: 6 min.
Karne: 2/2.
Zagłębie: Małecki, Shamrylo - Przysiek 3, Szymyślik 5, Krieger, Bartczak 5, Gumiński 3, Marciniak, Kużdeba 5, Macharashvili 4, Stankieiwicz 1, Gudz, Pietruszko, Dżono
Kary: 8 min.
Karne: 3/4.
Kary: Chrobry 6 min. (Płócienniczak, Sobut, Tylutki - po 2 min.); Zagłębie 8 min. (Gudz - 4 min., Szymyślik, Bartczak - po 2 min.).
Sędziowie: M. Marciniak - Radziszewski.
Widzów: ok. 1 500.
Sabina Szydłowska z Głogowa