Spotkanie między Vive Tauronem Kielce a FC Barcelona Lassa spełniło oczekiwania kibiców w całej Europie. Starcie zostało wybrane meczem kolejki przez EHF i czuć to już było w Hali Legionów na kilka godzin przed jego rozpoczęciem. Oprawa pojedynku była fenomenalna, a zawodnicy swoją grą doskonale wpasowali się w to święto piłki ręcznej.
Po pierwszej połowie, wygranej przez Katalończyków trzema bramkami, szczypiorniści Vive Tauronu schodzili do szatni nabuzowani emocjami. Druga części meczu to był w ich wykonaniu zupełnie inny handball. Na czterdzieści sekund przed końcową syreną kielczanie prowadzili dwiema bramkami i wszystko wskazywało na to, że wygraną mają już w kieszeni.
- W ostatnich sekundach mieliśmy dwie bramki przewagi, więc nie mogę być zadowolony punktu. Wszystko było w naszych rękach, ale nie wygraliśmy. Chciałbym jednak pogratulować swojemu zespołowi za cały mecz walki z najlepszą drużyną na świecie - powiedział szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich, Talant Dujszebajew.
Hiszpan bardzo ciepło wypowiadał się o fanach siódemki z Kielc. Według niego stworzyli fantastyczną oprawę spotkania. - Dziękuję kibicom, wspierali nas przez sześćdziesiąt minut spotkania, dodawali nam sił, gdy Barcelona grała lepiej niż my. Dzięki nim wróciliśmy do gry i zdobyliśmy przewagę - chwalił Dujszebajew.
Ostatnich sekund meczu kieleccy kibice nie zapamiętają jednak najlepiej. - To będzie dla nas dobra nauczka, czego nie możemy robić w końcówce meczu. Może to był mój błąd, może powinienem wcześniej wziąć czas. Teraz po meczu możemy jednak gdybać. Gratulacje dla Barcelony za mecz i za serce, jakie w niego włożyli. Może taktycznie popełniliśmy jakieś błędy, ale teraz musimy odpocząć, bo już we wtorek gramy kolejne ważne spotkanie - ocenił się krytycznie Dujszebajew.