Wielkie zwycięstwo Azotów - relacja z meczu KS Azoty Puławy - Górnik Zabrze

To było bodaj najbardziej emocjonujące spotkanie w historii Azotów. Puławscy gracze dokonali niemożliwego, zwyciężając zabrzan, którzy w 27. minucie prowadzili aż 21:13.

Po rzucie Pawła Niewrzawy tylko najwięksi optymiści mieli nadzieję na korzystny wynik. W hali panowała cisza. Wielkie powody do radości mieli kibice gości, którzy pojawili się na Lubelszczyźnie z całym arsenałem przyborów do kibicowania.

Początek spotkania był wyrównany. Podopieczni Ryszarda Skutnika po 8 minutach przegrywali 5:7, jednak wystarczyło 120 sekund i po rzutach Marko Tarabochii, Przemysława Krajewskiego i Jana Sobola objęli jednobramkowe prowadzenie. Kolejne fragmenty należały już do graczy Patrika Liljestranda. Dość powiedzieć, że w ciągu 17 minut jego podopieczni trafili aż 14 razy, przy 5 gospodarzy. I w tym momencie nastąpił przełom. Sygnał do ataku dał Vadim Bogdanov. Bramkarz reprezentacji Rosji w jednej sytuacji odbił dwa rzuty Niewrzawy i dobitkę Roberta Orzechowskiego.
[ad=rectangle]
Skutnik dokonał roszad. Za Rafała Przybylskiego wszedł Kosta Savić, zaś narzekającego na ból pleców Tarabochię zamienił na Krajewskiego, a jego miejsce na skrzydle zajął Adam Skrabania. To był strzał w "dziesiątkę". Puławianie do przerwy odrobili cztery bramki po rzutach: "Krajka", Nikoli Prce, Mateusza Kusa i znów Krajewskiego. W 19 minucie boisko opuścił Marek Daćko, który doznał złamania jednej z kości w dłoni. W przerwie został zabrany do szpitala.
 
Druga część była popisem Azotów, chociaż dwa pierwsze trafienia zaliczył Aleksandr Tatarincew. Dużą sztuką gospodarzy było rzucenie trzech goli z rzędu, grając w podwójnym osłabieniu. Po chwili Jurasik nie trafił rzutu karnego i od 38. minuty emocje rozpoczęły się od nowa. Dobrym posunięciem było indywidualne krycie "Józka", a czasami również Orzechowskiego. Walka "bramka za bramkę" trwała aż do 47. minuty. Wtedy to po rzutach dwóch Bośniaków: Prce i Savicia wyszły na prowadzenie 29:28.

To nie było koniec emocji. Wyrównał Gromyko. Dobra gra obronna miejscowych skutkowała kontrami. Długie podanie źle wymierzył Sebastian Kicki i Sobol trafił do pustej bramki. Identyczna sytuacja miała miejsce w 56. minucie z tą różnicą, że między słupkami wtedy stał, a raczej zaliczył "pusty przelot" Mateusz Kornecki. W tym momencie puławianie wygrywali 34:31. Straty zmniejszył Gromyko, lecz ostatnie chwile należały do graczy Skutnika. Cztery bramki z rzędy: niesamowicie dysponowanego Krajewskiego, dwie Prce i Sobola pozbawiły złudzeń Górnika.

Wiwatów nie było końca. Na boisko posypały się serpentyny. Publiczność momentami na stojąco obserwowała starcie. Niekiedy nie było słychać gwizdków arbitrów. Puławianie przeszli drogę z piekła do nieba i awansowały do półfinałów, w których zagrają z Orlenem Wisłą Płock.

KS Azoty Puławy - Górnik Zabrze 38:32 (17:21)

Azoty: Bogdanov, Rasimas, Zapora - Kus 1, Skrabania 4, Tarabochia 2, Przybylski 1, Krajewski 9, Savić 5, Prce 7, Sobol 9, Tsitou.

Górnik: Kornecki, Kicki - Niedośpiał, Daćko 1, Orzechowski 6, Gromyko 6, Kuchczyński, Jurasik 7, Bushkou 2, Tatatintsev 5, Tomczak 3, Niewrzawa 2, Twardo.

Kary: 6 min. (Prce, Sobol, Tsitou) - 8 min. (Niewrzawa x2, Gromyko, Orzechowski).
Sędziowali: Figarski, Żak (obaj Radom).
Widzów: 711.

Źródło artykułu: