O zwycięstwie Korony zadecydowało ostatnie dziesięć minut spotkania, w których to podopieczne Tomasza Popowicza dosłownie zgniotły rywalki. - Porażka we własnej hali bardzo boli, tym bardziej, że w tym sezonie nie przegraliśmy żądnego meczu z kielczankami. Mieliśmy je na widelcu, ale z taką skutecznością i grą prawego skrzydła nie da się wygrać meczu - mówił szkoleniowiec Dwójki, Paweł Szafran.
[ad=rectangle]
- Nasza gra w obronie wyglądała bardzo dobrze. Według moich obliczeń bramkarka broniła z czterdziestoprocentową skutecznością. Na gorąco ciężko coś więcej powiedzieć. Kiedy emocje opadną wszystko będziemy spokojnie analizować - dodał.
Swoją pracą nie popisali się arbitrzy, którzy często podejmowali decyzje niezrozumiałe zarówno dla trenera sądeczanek, jak i kielczanek. - Nie chce się przyczepiać do ich pracy, ale według mnie kilkakrotnie ukarali nie te zawodniczki co trzeba. Nie skrzywdzili nas w sposób ewidentny, ale nie sędziowali po gospodarsku, a wręcz przeciwnie - powiedział współpracownik Włodzimierza Strzelca.
Wynik 21:23 spowodował, że Korona legitymuje się lepszym bilansem spotkań bezpośrednich, dzięki czemu, w ligowej tabeli, wyprzedziła szczypiornistki z Nowego Sącza. - Fakt jest taki, że na tą chwilę wyprzedzili nas w tabeli, a ponadto mają lepszy bilans spotkań bezpośrednich. Jednak sezon jeszcze się nie skończył i myślę, że nie będzie to decydowało o utrzymaniu - skomentował trener Szafran.
- Nie możemy więcej tracić punktów w głupi sposób, bo strefa spadkowa się zbliża. Po świętach czeka nas ciężki mecz z liderem, z Kościerzyny. Ten zespół nam leży, co, mimo porażki pokazaliśmy w pierwszym spotkaniu. Także jedziemy tam po zwycięstwo - zakończył sternik zespołu. [tag=38380]
[/tag]