O nauce języka polskiego, zwiedzaniu Krakowa i grze w handball na piasku rozmawialiśmy z ukraińską rozgrywającą Ruchu Chorzów, Viktorią Belmas.
Jak oceniasz czas, który do tej pory spędziłaś w Ruchu?
- To już będzie ponad pół roku... Nawet nie wiem, kiedy ten okres minął, wydaje mi się jakby to było wczoraj. Na początku przyjechałam do Chorzowa na testy i wstępne treningi. Występowałam w towarzyskich i byłam obserwowana przez sztab szkoleniowy. W końcu podpisałam kontrakt. Zagrałam już wiele meczów i te kilka miesięcy minęło w ekspresowym tempie.
Zaaklimatyzowałaś się w drużynie?
- Jasne, że tak! Od samego początku nie było z tym żadnych kłopotów. Oczywiście, pierwszy miesiąc był trudny, ale to z powodu bariery językowej. Nie miałam wcześniej do czynienia z Polską i prawie nic nie rozumiałam w tym języku. Można sobie wyobrazić, jak bardzo trudno mi było. Musiałam wielu rzeczy się domyślać, pokazywać. Często zdarzało się tak, że kiedy coś mówiłam czy robiłam, to bardzo intuicyjnie. Ale z biegiem czasu starannie uczyłam się polskiego i było coraz lepiej. Oglądałam dużo telewizji, zresztą w miarę możliwości ciągle to robię, i to mi bardzo pomogło w rozumieniu języka. Teraz jest już całkiem nieźle. Przynajmniej taką mam nadzieję!
Rzeczywiście , jak na tak krótki czas pobytu w Polsce, władanie naszym językiem wychodzi ci świetnie. Ale domyślam się, że koleżanki z zespołu pewnie podpowiadały co nieco.
- Jasne, były bardzo pomocne. Zawsze, kiedy tylko usłyszałam jakieś ciekawe słowo, to od razu pytałam, o co chodzi - "co to jest", "co to znaczy". One mi wszystko cierpliwie tłumaczyły. No i wiadomo, że ta pomoc przydaje się cały czas, bo mam jeszcze duże braki. Zresztą mam w domu słownik, zeszyt i zawsze sobie zapisuję coś co mnie interesuje. Dlatego liczę, że szybko uda mi się dobrze opanować polski.
Sprawdziłem statystyki z pierwszej rundy sezonu i okazuje się, że byłaś wtedy najczęściej karaną zawodniczką Ruchu. Wiedziałaś o tym?
- Naprawdę? Nic o tym nie wiedziałam. Nie gram specjalnie ostro, agresywnie. To chyba sędziowie często chcieli się mnie pozbyć i przesadzali z karami. (śmiech)
Byłaś blisko występu na Euro 2014 na Węgrzech i Chorwacji. Grałaś w kadrze przed turniejem, byłaś regularnie powoływana na zgrupowania i wydawało się, że jesteś murowaną kandydatką do wyjazdu. Koniec końców na turniej nie pojechałaś. Wiesz może, dlaczego tak się stało?
- No właśnie.... Nie do końca. W Polsce występuję na rozegraniu, a na mecze reprezentacji jeździłam jako lewoskrzydłowa. Trener powiedział mi, że straciłam tę technikę potrzebną do gry na skrzydle, a na rozegraniu już nie chcieli mnie w ogóle sprawdzić. Zwłaszcza że rozegranie trener miał już "obsadzone", a brakowało akurat skrzydłowych i nie było sensu wystawiać mnie na rozegraniu. Poza tym selekcjoner woli powoływać zawodniczki z ukraińskiej ekstraklasy, a nie zza granicy. W końcu Ukraina nie wyszła z grupy i przegrała wszystkie mecze, a po powrocie z turnieju trener powiedział, że to szkoda, że mnie jednak nie zabrał... Dziwne, bo mogłam jednak dostać szansę jako skrzydłowa, choćby rezerwowa.
[ad=rectangle]
Ktoś ze sztabu kadry obserwował cię w Polsce?
- Nic mi o tym nie wiadomo. Może trener się interesuje, ale nie bardzo chce mu się ruszać z miejsca (śmiech). Tak naprawdę to sytuacja jest specyficzna. Po prostu ma swoje ulubione zawodniczki i nie musi ich sprawdzać, a eksperymentów ze składem się boi. Za to wiem, że inni nasi trenerzy się interesują Ukrainkami, które grają poza krajem.
Potrafisz wskazać swój największy do tej pory sukces sportowy?
- Na pewno to, że często występuję w reprezentacji Ukrainy w piłce ręcznej plażowej. Byłam na mistrzostwach Europy, a nawet w Brazylii na mistrzostwach świata. Cieszę się, że dzięki temu mogę się pokazać za granicą, a przy okazji zobaczyć to i owo. Poza tym przyjechałam do Polski w ogóle nie znając języka, a szybko się zadomowiłam. Życiowo i sportowo. Zadebiutowałam w ekstraklasie w dobrej drużynie i nie siedzę na ławce, tylko regularnie gram. To bardzo mnie cieszy! Tak naprawdę raz bywa lepiej, a raz gorzej, ale trudno mi narzekać, bo nie mam specjalnych powodów.
Musi też cieszyć cię to, że zdrowie dopisuje.
- Wolę się tym nie chwalić, żeby nie zapeszyć. Lepiej "odpukać". Faktycznie nie miałam jeszcze żadnej poważnej kontuzji i oby tak dalej. Ale muszę pracować nad swoim zdrowiem, żeby organizm był wytrzymały i dbać o siebie. Bo jak coś się już przytrafi, to nie ma przebacz, trzeba sobie będzie z tym radzić, nawet jak będzie trudno. Kiedy jest się profesjonalnym sportowcem, to trzeba to brać pod uwagę i dbać o siebie.
Masz jakieś postanowienie odnośnie swojego pobytu w tym klubie? Na przykład takie, że w ciągu pół roku lub roku, będziesz czołową postacią w drużynie?
- Tak, od początku tak mam. To naturalne, jeśli chce się coś osiągnąć. W ogóle mam już taki charakter, że w tym co robię chcę być tak dobra, jak tylko się da. Nie mówię, że "jestem najlepsza", tylko że "chcę być". Nie zawsze się udaje, ale robię wszystko, żeby tak było i żeby się rozwijać.
Jak ocenisz dotychczas rozegraną część sezonu w swoim wykonaniu?
- Tak sobie. Miałyśmy swoje dobre i złe chwile, emocji na pewno nie brakowało. Na pewno chciałabym, żeby całokształt wyglądał dużo lepiej. Zarówno jeśli chodzi o cały zespół, tak jak i o mnie samą, moje indywidualne występy. Miewam zdecydowanie zbyt często takie momenty, kiedy zbyt dużo mi nie wychodzi. Ale całościowo nie wygląda to źle.
Trener Marcin Księżyk twierdzi, że macie duży potencjał, o wiele większy niż wskazuje na to miejsce w tabeli.
- Oczywiście, że tak jest! Pokazujemy to, potrafimy przecież wygrywać z drużynami z czołówki, ciężko pracujemy na treningach, które są bardzo fajne. To są takie przebłyski, które pokazują, że stać nas na bardzo dobre rezultaty. W mecz z Gdynią na przykład była super atmosfera i na trybunach, i w samym zespole. Byłyśmy bardzo zgrane, pokazałyśmy nasze możliwości i teraz trzeba to częściej powtarzać. Jest takie słowo... O, wiem - "nastrój". Właśnie od tego nastroju bardzo dużo zależy, to się przekłada na wyniki.
Mówisz, że treningi są "fajne". Co przez to rozumiesz?
- To, że przychodząc na trening nie wiemy, co będzie. Zawsze jest ciekawie, nie nudzimy się. Niektóre ćwiczenia są zaskakujące, dają w kość, ale dużo pomagają. Na przykład przychodząc do Ruchu miałam wrażenie, że jestem bardzo słabo skoordynowana. Potem, trening po treningu, czułam się lepiej i zauważyłam, że poprawiłam ten element. Poza tym wcześniej, tak jak mówiłam, grałam nie na rozegraniu, tylko na skrzydle. Ta zmiana nie była dla mnie łatwa, musiała, nauczyć się paru nowych rzeczy. Na przykład, nigdy nie rzucałam z drugiej linii, bo nie miałam do tego okazji. Kiedy trener mnie "przestawił", to dopracowałam rzuty z dystansu i zaczynają mi wychodzić coraz lepiej. W ogóle nabieram pewności siebie i gram coraz bardziej zdecydowanie.
Wspominałaś o grze w "letniej" odmianie handballa. Występy na plaży sprawiają Ci dużą frajdę?
- Tak i to bardzo. Gram w reprezentacji, a w Ruchu też jest klubowy zespół "plażówki" i mam nadzieję, że będę mogła w nim zagrać. Tylko trzeba powiedzieć o tym, że w Polsce podejście do tego sportu jest zupełnie inne, niż na Ukrainie. Dziewczyny w Ruchu, które grają na piasku tłumaczyły mi, że tutaj nikt się nie "spina", jest radość z gry. Na Ukrainie to w ogóle inna bajka - jest duża presja wyniku, trzeba wygrywać i ostro rywalizować, bo dziewczyny otrzymują za grę pieniądze. Mają pensje, stypendia i są przez to z gry surowo rozliczane, stawia im się duże wymagania. W Polsce to na razie przede wszystkim fajna zabawa, rozrywka.
Skoro już jesteśmy przy rozrywce - masz zainteresowania poza sportem?
- Na razie mam na takie rzeczy bardzo mało czasu. Cały czas jakoś się "urządzam", gram mecze, mam treningi. W wolnej chwili staram się douczyć polskiego, żeby było mi łatwiej na co dzień. Do tego trzeba coś zjeść, robić zakupy i się wyspać. Ale oczywiście jak jest możliwość, to poczytam książkę, posłucham muzyki, która pomaga się "nakręcić" przed treningiem czy meczem. Poza tym, bardzo chcę zwiedzić Polskę, tak "aktywnie". Tylko na razie nie znam polskiego na tyle dobrze, żeby z wszystkiego móc skorzystać. Pochwalę się, że byłam już z chłopakiem w Krakowie, bo słyszałam, ze to cudowne miasto i... rzeczywiście tak jest! Bardzo nam się podobało! Jak zdarzy się trochę wolnych weekendów to na pewno chętnie tam wrócę. Katowice są blisko, ale wiem już, ze to raczej takie "biznesowe miasto" i o zabytki czy widoki ta trudno. Ale na pewno pojadę do Warszawy, bo nigdy tam nie byłam, a chciałabym ją zobaczyć. I jeśli będzie lepsza pogoda, to oczywiście pojechać nad polskie morze!
Na koniec zapytam o trudna sprawę - pewnie trudno ci oglądać wiadomości w telewizji i widzieć, co dzieje się w ojczyźnie...
- No tak... Jestem cały czas na bieżąco, codziennie oglądam telewizję, zaglądam do internetu i czytam co się dzieje. Wkurza mnie to już coraz bardziej. I bardzo martwi, bo blisko Doniecka, czyli tam gdzie trwa wojna, mieszkają moi rodzice. Przejmuję się, bo gdyby tylko coś złego zaczęło dziać się w okolicach Dniepropietrowska, to... Jak najszybciej zacznę myśleć, jak sprowadzić rodziców do siebie. Ale oczywiście jestem, tak jak wszyscy, dobrej myśli.