Reprezentanci Kataru nie zebrali się przypadkowo - rozmowa z Wojciechem Nowińskim

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wojciech Nowiński przyznał, że z każdym kolejnym meczem coraz poważniej patrzy na reprezentację Kataru. Zauważył on, że nasi najbliżsi rywale mimo wielu "farbowanych lisów" znają się doskonale.

Michał Gałęzewski: Za nami kolejne wielkie emocje w meczu ćwierćfinałowym. Można było się chyba tego spodziewać? Wojciech Nowiński: Powiem szczerze, że spodziewałem się że ten mecz właśnie taki będzie - z absolutną przewagą defensywy nad atakiem. Nie spodziewałem się natomiast tak dobrze zagranej końcówki. Przecież był moment, w którym na początku drugiej połowy przegraliśmy 1:6 i z 12:10 zrobiło się 13:16. Szalał wtedy Domagoj Duvnjak, który zdobył cztery bramki. W tym okresie nie wyglądało to najlepiej po bardzo dobrej pierwszej połowie, gdzie była przewaga akcji zespołowych. Atak funkcjonował od początku w miarę dobrze, a defensywy nawet nie trzeba chwalić, bo wiadomo że to nasz najsilniejszy punkt. [ad=rectangle] Po raz kolejny bohaterem był Sławomir Szmal... - Tak, to prawda. Obronił dwanaście piłek, z czego trzy ostatnie - najważniejsze. To sztuka odbić piłkę w momencie, gdy decydują się losy meczu. W 55 minucie było przecież 21:22 i to co stało się na koniec to jego zasługa. Mocno pomogła mu obrona, a naszą siłą jest druga linia. Na początku mistrzostw najlepsi byli Krzysztof Lijewski i Michał Jurecki. Potem pojawili się Karol Bielecki i Andrzej Rojewski, a teraz gdy ważyły się losy spotkania, fenomenalnie spisali się Mariusz Jurkiewicz i Piotr Chrapkowski. Ten pierwszy zdobył sześć bramek i rzucił bramkę w ostatniej akcji, a Chrapkowski zagrał ze stuprocentową skutecznością. To oni przejęli na siebie ciężar gry w ataku. [b]

Wcześniej mówił pan, że nasz zespół grał mało zespołowo, a wygrane były zasługą indywidualności. Jak było tym razem? [/b] - Było podobnie, chociaż nie do końca. W pierwszej połowie graliśmy głównie zespołowo, ale w decydującej drugiej padały bramki po indywidualnych akcjach. Cztery z nich rzucił Jurkiewicz, dwie Chrapkowski. Na początku mistrzostw ta dwójka była mniej widoczna, a teraz zadecydowali oni o wyniku, przejmując na siebie ciężar gry. Czasem trudno w końcówce tak ważnego meczu zagrać zawiłą akcję zespołową. To, że na swoje barki ciężar wzięła ta dwójka, było fantastyczne. Nie wszystkim naszym zawodnikom wyszedł mecz, ale chyba waleczności nie można odmówić nikomu? - To prawda. Bardzo walecznie w I połowie grał Michał Jurecki, który w drugiej części spotkania miał trzy asysty i co bardzo istotne jak nie zdobywał bramek, to wcale nie był nieprzydatny, nie mówiąc już o defensywie, więc mecz miał kompletny. [b]

Jak pan oceni występ Andrzeja Rojewskiego?[/b] - Andrzej miał absolutnie różne dwie połowy. Pierwsza była fantastyczna i zdobył trzy bramki oraz zaliczył dwie asysty. W drugiej grał jednak zdecydowanie słabiej. Popełnił pięć błędów i oddał cztery niecelne rzuty, zdobywając jedną bramkę. Grało dwóch kompletnie różnych Rojewskich w ataku, bo w obronie grał bardzo agresywnie i walecznie, z dużym zaangażowaniem. Druga część spotkania mu się nie udała, ale ponieważ pierwszą zagrał doskonale, to można mu to wybaczyć.

Czy reprezentacja Polski awansuje do finału mistrzostw świata?
Czy reprezentacja Polski awansuje do finału mistrzostw świata?

Kolejny raz z bardzo niską skutecznością grał Karol Bielecki... - Miał jedną bramkę i dwie asysty. Jak to Karol - próbował rzucać, a wiemy, że to zawodnik zadaniowy, wchodzący jako egzekutor. Nie zawsze udaje mu się trafić do bramki i teraz mu się to nie udało. Na wszystkich turniejach składających się z serii meczów nigdy w każdym meczu nie grał doskonale. Zawsze był nierówny, ale w najważniejszych spotkaniach grał świetnie... A przecież najważniejsze przed nami! [b]

W półfinale zagramy z Katarem. Czy ich zwycięstwo z Niemcami można traktować jak sensację?[/b] - Na początku Katarczycy liczyli na wyjście z grupy. Później dobrze wylosowali, bo Austria była wygodnym rywalem do grania, a teraz wygrali z Niemcami, co jest ogromną sensacją mimo, że Katar gra u siebie. Z drugiej strony jak zobaczymy przebieg meczu, to w 22 minucie gospodarze prowadzili 14:8, a w 29 minucie 18:13. Niemcy ani przez moment nie wyszli na prowadzenie, chociaż zbliżali się do rywala. W końcówce przy wyniku 26:24, Sarić dwukrotnie obronił sam na sam Groetzkiego. Mimo słabej skuteczności Markovicia, nasi półfinałowi rywale zwyciężyli. Z meczu na mecz ten zespół nabiera zaufania we własne umiejętności. Nie spodziewali się, że trafią do półfinału i na pewno doda im to pewności siebie. Wiedzą, że Niemcy pokonali Polaków w fazie grupowej, więc mogą myśleć realnie o zwycięstwie. Nie mogą być więc przerażeni perspektywą gry z Polską. [nextpage]A jak my powinniśmy podchodzić do meczu półfinałowego? - Reprezentacji Kataru nikt poważnie nie traktował przed mistrzostwami, tylko na zasadzie ciekawostki. Było wiadomo, że zebrali oni kilku zawodników z nazwiskami - głównie mam na myśli dwóch bramkarzy i Markovicia. Francuz Roine to natomiast były gracz Chambery. Reszta to dla mnie troche "no name". [b]

Czy był taki moment na mistrzostwach, gdy zaczął pan myśleć o tym że należy się liczyć z podopiecznymi Valero Riviery?[/b] - Z biegiem turnieju ta ciekawostka zmieniała się w dobrze funkcjonującą maszynę do grania. Oni mieli na drodze coraz silniejszych rywali, a ciągle wygrywali! Na pewno końcówka meczu z Austrią była dość kontrowersyjna, jeśli chodzi o sędziowanie, ale z gospodarzami nie można nigdy grać na remis, bo 2-3 gwizdki mogą zadecydować o porażce. Takie jest prawo dżungli. W Niemczech w 2007 gospodarze też do finału dobrnęli po dziwnych zwycięstwach z Hiszpanią i Francją. Nie ma więc obaw, że nasi zawodnicy zlekceważą rywali? - Oni na pewno inaczej na to patrzą, niż patrzyliby wcześniej. Gdybyśmy grali z nimi w pierwszym, czy w drugim meczu, to moglibyśmy ich potraktować niepoważnie. Teraz ich wyniki muszą budzić respekt. Wskazują one, że to poważny, wymagający rywal. Dobrze bronią i widać rękę trenera Riviery. Zaczynają aktywną obroną 6-0, ale to się zmienia w trakcie gry. Są ruchliwi w defensywie i to ich silny punkt, dzięki któremu nie tracą wielu bramek i mają sporo przechwytów. To kompletny zespół, którego para bramkarzy Sarić - Stojanović robi furorę. [b]

Jak to możliwe, że ta reprezentacja, w której poza kilkoma zawodnikami nie grają jednak wielkie gwiazdy tak daleko zaszła?[/b] - Oni pokonali już Niemców, Słoweńców i Austriaków, a z Hiszpanią walczyli jak równy z równym. Reprezentanci Kataru nie zebrali się przypadkowo. Ci zawodnicy grają w lidze katarskiej, a od roku pracuje z nimi Valero Riviera. Katar to mały kraj i jestem przekonany, że 2-3 razy w tygodniu ze sobą trenują jako reprezentacja. Dzięki temu funkcjonują jak dobrze naoliwiona drużyna i z outsidera powstał zespół, który uwierzył sam w siebie. Bramkarze, Marković, czy Capote to świetni gracze, a reszta doskonale ich uzupełnia. Ja jestem człowiekiem starej daty i ciągle ciężko mi uwierzyć w siłę tej reprezentacji. Mając w pamięci ich wcześniejsze występy na mistrzostwach, przegrana z Katarem byłaby wstydem. To dobrze dla piłki ręcznej, że do głosu dochodzą nowe zespoły. Czy możliwe jest, że Katar już na stałe zagości wśród najlepszych, czy to tylko drużyna na jeden turniej? Czy w takim kraju może funkcjonować szkolenie młodzieży? - Pracowałem kiedyś przez dziewięć miesięcy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, więc mam jakiś punkt odniesienia. Tam bardzo dobrze wyglądała praca z młodzieżą. Po adeptów piłki ręcznej przyjeżdżały specjalne autobusy, które zabierały ich na trening. Problemy pojawiają się jednak później, bo nie każdy łączy swoją przyszłość z piłką ręczną i ma odpowiednią motywację do poświęcenia się tej dyscyplinie. Wszystko okaże się w przyszłości. W drugim półfinale zagrają ze sobą Francja z Hiszpanią. Kto jest faworytem tego spotkania? - Ciągle moim wielkim faworytem jest reprezentacja Francji. Mieszkałem tam przez piętnaście lat i gdy nie gra Polska, zawsze jestem zdeklarowanym kibicem drużyny francuskiej. Dobrze znam trenerów i starszych graczy francuskiej kadry. Hiszpanie to trudny rywal, ale Francja podczas trwającego turnieju zawsze lepiej gra na sam koniec. To było więc do przewidzenia, że Trójkolorowi słabiej zaczną w grupie. Przypominam ostatni finał z Danią, który skończył się demolką. Jeśli chodzi o reprezentację Hiszpanii, to przypominam sobie końcówkę meczu w Oviedo przegraną 1:10 i napawa mnie to niepokojem. Nie ma jednak co myśleć o finale. Najpierw do niego awansujmy, a z kim zagramy to już sprawa drugoplanowa.

Źródło artykułu: