Możemy być czarnym koniem! - rozmowa z Mariuszem Jurasikiem, byłym reprezentantem Polski

Polscy szczypiorniści zaczynają walkę o medal mistrzostw świata. - Stać nas na walkę z najlepszymi - przekonuje były reprezentant kraju, Mariusz Jurasik.

Doświadczony zawodnik na wielkich turniejach zjadł zęby. Jurasik był z kadrą już na mistrzostwach Europy w 2002 roku, kiedy zespół Bogdana Zajączkowskiego przegrał wszystkie mecze i zakończył rywalizację na przedostatniej lokacie. Leworęczny rozgrywający w sumie wziął udział w dziewięciu międzynarodowych imprezach, zdobywając srebrny i brązowy medal światowego czempionatu.
[ad=rectangle]
Dwa lata temu Jurasik miał okazję spędzić kilka tygodni w Katarze, jego przygoda z klubem El-Jaish okazała się jednak niewypałem. W barwach katarskiej drużyny doświadczony zawodnik nie rozegrał żadnego meczu o stawkę. - Trafiłem do klubu, który przechodził rewolucję. Było tam wtedy trochę bałaganu i nieładu - mówi dziś w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

Kamil Kołsut: Na co stać reprezentację Polski podczas mistrzostw świata w Katarze?

Mariusz Jurasik: Mamy naprawdę silną drużynę, która może powalczyć z każdym. Moim zdaniem zajęcia przez nas miejsca niższego niż szóste będzie wynikiem mocno niesatysfakcjonującym. Zarówno dla zawodników, jak i dla kibiców.

Czego nasi szczypiorniści mogą się spodziewać w Katarze? Na co warto zwrócić szczególną uwagę?

- To bardzo ciepły kraj. W tym momencie jest tam nieco ponad dwadzieścia stopni, temperatura jest wręcz idealna. Ja w Katarze byłem od września do grudnia. Wtedy tak przyjemnie nie było, bo temperatury dochodziły nawet czterdziestu pięciu stopni. Teraz jest zupełnie inaczej. Wolne chwile nasi kadrowicze na pewno będą mogli spędzić przyjemnie. Jest gdzie jechać i co oglądać.

Katarczycy są dobrze zorganizowani? Wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik?

- Ciężko powiedzieć. Ja byłem tam w klubie, który przechodził rewolucję. Teraz jedziemy na turniej, który jest organizowany od kilkunastu miesięcy. Słyszałem, że Katarczykom w przygotowaniach pomagają Niemcy. W takim wypadku wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Doskonale pamiętam turniej, który odbył się za naszą zachodnią granicą w 2007 roku. Nigdy nie byłem na lepiej zorganizowanych mistrzostwach. Niczego nam nie brakowało.

- Mamy naprawdę silną drużynę, która może powalczyć z każdym - mówi Jurasik
- Mamy naprawdę silną drużynę, która może powalczyć z każdym - mówi Jurasik

Wygląda na to, że pozostaje nam tylko martwić się o sport.

- Myślę, że tak. Hale są nowe, dziewicze jeszcze. Bardzo dobrze klimatyzowane. Warunki do grania i trenowania zawodnicy będą mieli znakomite. Niewiadomą pozostaje dla mnie jedynie jedzenie. Zdarzają się w Katarze hotele, gdzie posiłki są typowo europejskie, a są też takie serwujące wyłącznie kuchnię śródziemnomorską. Jeżeli pod tym względem wszystko będzie ułożone, zdrowe, smaczne i na czas, to jedynym zmartwieniem będzie to, co pokażą chłopcy na parkiecie.

Przejdźmy w takim razie do kwestii sportowych. Jak oceniasz występ Polaków podczas turnieju w Oviedo?

- Było nieźle. Turniej zaczęliśmy wprawdzie od falstartu, ale wynikało to z tego, że zawodnicy wcześniej przez kilka dni bardzo ciężko trenowali. W kolejnych meczach progres był już wyraźny. Z Hiszpanią mogliśmy nawet wygrać, bo przez pięćdziesiąt minut prezentowaliśmy się naprawdę dobrze, ale później coś stanęło. Końcówkę przegraliśmy bardzo wysoko, co na tym poziomie żadnej reprezentacji nie przystoi. Najważniejsze, aby szczyt formy przyszedł na Katar. To był tylko turniej przygotowawczy.

[nextpage]Mecze z Węgrami i Hiszpanami wyglądały w naszym wykonaniu nieźle, choć na parkiecie musieliśmy sobie radzić bez Mariusza Jurkiewicza, który w Katarze może być naszym kluczem do sukcesu.

- To się okaże. Na pewno jest to zawodnik wszechstronny, który znajduje się w dobrej formie i potrafi zagrać praktycznie na każdej pozycji. Nie zapominajmy jednak, że mamy też w składzie innych dobrych zawodników. Nasza reprezentacja zawsze bazowała na zespołowości. Teraz będzie podobnie. Pojechaliśmy do Kataru w szerokim składzie i cała osiemnastka musi dołożyć swoja cegiełkę do tego, aby drużyna prezentowała się jak najlepiej.

Podoba ci się skład naszego zespołu na mistrzostwa świata, czy też dostrzegasz w kadrze braki?

- Moim zdaniem personalia zostały dobrane bardzo dobrze. Wątpliwości dotyczą jedynie Patryka Kuchczyńskiego, który podczas turnieju w Katowicach pokazał się z naprawdę dobrej strony i na pewno zasłużył na ten wyjazd. Nie wiem jednak, jak wyglądała sytuacja podczas samych przygotowań, na treningach. Robert Orzechowski w najwyższej formie jest bardzo dobry zawodnikiem, który potrafi grać na dwóch pozycjach. Zastanawiam się jednak, czy w związku z tym, że nie jest on w pełni zdrowia, trenerzy nie podjęli zbyt dużego ryzyka. Michael Biegler jest jednak bliżej tej kadry, niż ja, i zapewne wie, co robi.

Miałeś okazję rozmawiać z Patrykiem na ten temat po jego powrocie do Zabrze?

- Oczywiście, rozmawialiśmy. Nie chcę jednak ujawniać szczegółów. Oczywiście było mu przykro, trochę to przeżywał. Patryk jest jednak profesjonalistą i szybko mu przeszło. Teraz koncentruje się na pracy w klubie.

Udział w mistrzostwach świata zaczynamy od meczu z Niemcami. Wszystko wskazuje na to, że czeka nas starcie z zupełnie innym rywalem niż w czerwcu ubiegłego roku. Jest się czego bać?

- Na pewno tak. Niemcy zmienili trenera, w ich grze na pewno pojawiła się więc też nowa koncepcja, a do drużyny dołączyły świeże twarze. Nie widziałem żadnych meczów tej drużyny za kadencji Dagura Sigurdssona. Trener Biegler na pewno ma jednak odpowiednie materiały wideo i będzie ze sztabem analizował, co się zmieniło w grze rywala. Niemcy do turnieju weszli kuchennymi drzwiami. Większość środowiska uważa, ze doszło do tego nieuczciwie. Ja się do tej opinii przychylam. Decyzji władz światowej federacji jednak nie zmienimy. Niemcy są w Katarze i będzie trzeba ich pokonać. Musimy pokazać, że jesteśmy lepszym zespołem, a nasze dwa eliminacyjne zwycięstwa nie były przypadkiem.

Czy biało-czerwoni znów wygrają z Niemcami?
Czy biało-czerwoni znów wygrają z Niemcami?

Faworytem grupy są Duńczycy. Ten rywal znajduje się w zasięgu naszej drużyny?

- Wszyscy są w naszym zasięgu. Duńczycy tak samo. Niejednokrotnie podczas wielkich turniejów pokazywaliśmy, że potrafimy z nimi wygrywać, także w tych najważniejszych meczach. To rywal jak każdy inny. Nie grają tam ludzie o nadprzyrodzonych mocach. Musimy być po prostu skoncentrowani, odpowiednio przygotowani, mieć naprawdę dobry dzień i nie przegrać meczu w szatni. Trzeba wyjść na parkiet i dać z siebie wszystko.

Kandydaci do medali są ci sami, co zawsze, czy też widzisz w stawce jakiegoś czarnego konia?

- Wydaje mi się, że rewolucji nie będzie. Z czwórki Francja, Hiszpania, Chorwacja i Dania przynajmniej trzy drużyny zagrają w półfinale. Czarny koń? Na pewno jakiś się znajdzie. Miejmy nadzieję, że będzie nim reprezentacja Polski.

Podsumowując: na początek mistrzostw świata czekamy z optymizmem?

- Oczywiście. Jak zawsze. Jako profesjonalista na każdy wielki turniej oczekuję z optymizmem. Nie inaczej jest teraz. Stać nas na walkę z najlepszymi.

Źródło artykułu: