Po dwóch porażkach na parkietach PGNiG Superligi Mężczyzn z ekipami z Kielc i Płocka oraz pożegnaniu z Pucharem EHF szczypiorniści Górnika Zabrze we własnej hali podejmowali Chrobrego Głogów. Podopieczni Krzysztofa Przybylskiego w ostatnich sezonach wybitnie leżeli śląskiej drużynie i bez względu na prezentowaną w danej chwili dyspozycję zabrzanie zazwyczaj wychodzili z batalii z dolnośląską siódemką zwycięsko.
[ad=rectangle]
Nie inaczej było w sobotni wieczór. Tylko pierwsze fragmenty gry wróżyły, że kibice w hali przy Wolności mogą spodziewać się emocjonującego widowiska. Głogowianie wyszli wówczas na prowadzenie 2:1 i... na kolejnych dziewięć minut się zacięli, ani razu nie trafiając do siatki gospodarzy.
Bezlitośnie wykorzystali to gracze Górnika, którzy prezentowali niemal stuprocentową skuteczność i atomowymi strzałami dziurawili siatkę bramki strzeżonej przez Rafała Stacherę. Golkiper Chrobrego występu w Zabrzu do najlepszych nie zaliczy, bo skuteczność w obronie prezentował marginalną.
Do tego słabo w ataku pozycyjnym poczynali sobie jego koledzy z ofensywy. Rzucane w kierunku bramki piłki albo padały łupem skutecznego między słupkami Mateusza Korneckiego, albo były przejmowane przez defensorów gospodarzy, którzy długą piłką uruchamiali aktywnego na prawym skrzydle Aleksandra Bushkova. Białorusin pierwszą połowę kończył z dorobkiem pięciu bramek na koncie. Wszystko to dało zabrzanom pewne i wysokie prowadzenie do przerwy 15:8.
W drugiej części gry oblicze rywalizacji nie uległo zmianie. Co prawda głogowska drużyna prezentowała lepszą skuteczność pod bramką gospodarzy, ale górniczy zespół za straconą bramkę szybko umiał się odgryźć cały czas utrzymując 6-8 bramek przewagi.
Drugi bieg Trójkolorowi wrzucili w końcówce pierwszego kwadransa gry drugiej połowy, kiedy znów agresywniej pograli w obronie i wyprowadzili dwie kontry, wychodząc na dziesięć bramek przewagi 25:15, a autorem ostatniego trafienia był wracający do wysokiej dyspozycji Bartłomiej Tomczak.
Chwilę później doszło do komicznej sytuacji, bo po rzucie karnym dla głogowian i po nieznacznie niecelnym rzucie Adam Babicz trener Przybylski rzucił się do sędziów z przekonaniem, że siatka w bramce gospodarzy jest dziurawa. Po weryfikacji sędzia słusznie nie dał się na sugestie szkoleniowca Chrobrego nabrać.
Niezrażeni zabrzanie dalej grali swoje i po chwili prowadzili już 11-12 bramkami, w pełni kontrolując boiskowe wydarzenia. Na nieco ponad dziesięć minut przed końcową syreną Górnik prowadził już trzynastoma (29:16) bramkami. W końcówce goście zdołali co prawda odrobić dwa trafienia, ale i tak ostatecznie mecz kończyli na kolanach.
Górnik Zabrze - Chrobry Głogów 34:23 (15:8)
Górnik: Korecki, Suchowicz - Niedośpiał 2, Daćko 1, Orzechowski 3, Gromyko 2, Kubisztal 6, Jurasik 4, Bednarczyk 1, Bushkov 5, Tatarincew 5, Tomczak 3, Niewrzawa 2, Twardo, Piątek.
Kary: 8 min.
Chrobry: Stachera, Kapela - Kaczmarek 2, Bednarek, Witkowski, Płócienniczak 3, Świtała 1, Mochocki 1, Tylutki 2, Biegaj 4, Babicz 3, Kandora 4, Kubała, Bąk, Świątek 3.
Kary: 4 min.
Sędziowie: Jacek Moskalczyk, Marcin Pazdro (Mielec).
Widzów: 450.