Przez większą część meczu w Koszalinie to drużyna Olimpii-Beskid Nowy Sącz była tą, do której należała inicjatywa. Ostatnie 12 minut zaważyło jednak na tym, że przegrana przyjezdnych ostatecznie stała się faktem. - Uważam, że zaważyła końcówka tego spotkania. Sędziowie też troszkę pomogli tymi rzutami karnymi w ostatnich minutach koszaliniankom. Oczywiście, nie można zrzucić tylko na to. Jest też sporo naszej winy w tym, że pozwoliłyśmy przeciwniczkom odrobić czterobramkową stratę. Niestety, musimy walczyć dalej, chociaż te dwa punkty były naprawdę w naszym zasięgu. Trudno będzie się wracało do Nowego Sącza - przyznała tuż po spotkaniu wyraźnie smutna Olga Figiel.
[ad=rectangle]
Bardzo dużo ciepłych słów można było skierować pod adresem ekipy z województwa małopolskiego w stosunku do ich postawy w obronie. To właśnie z tym elementem przez większą część zawodów koszalinianki po prostu sobie nie radziły. - Na pewno to spotkanie wyglądało lepiej niż nasze poprzednie mecze. Mam nadzieję, że z czasem będzie jeszcze lepiej. Chciałabym, byśmy w końcu odzyskały formę i grały tak, jak to robiłyśmy w poprzednim sezonie i mogły się cieszyć ze zwycięstw - kontynuowała z lekkim niedosytem rozgrywająca.
Figiel żałowała również tego, że nowa miotła w postaci zatrudnienia słowackiego szkoleniowca Dusana Danisa nie zadziałała. Winę za porażkę zrzuciła jednak bardziej na brak przysłowiowego łutu szczęścia. - Brakuje nam tego szczęścia i postawienia kropki nad i - stwierdziła.
Zapytana na koniec o postawę zespołu w końcówce, kiedy to rywal nabrał wiatru w żagle i sukcesywnie odrabiał straty, odpowiedziała. - Trener Moistad podjął dobrą decyzję odnośnie wyłączenia z gry dwóch naszych dobrych zawodniczek. Na pewno poćwiczymy takie założenie taktyczne na przyszłą rundę. Myślę, że trzeba dużo poprawić - podsumowała 26-latka.