Katarzyna Sadowska: Wszystko bym oddała za te dwa punkty

W zupełnie odmiennych nastrojach schodziły z parkietu w Szczecinie piłkarki ręczne chorzowskiego Ruchu. Nie tak miał wyglądać start rozgrywek w ich wykonaniu. Liczono na więcej.

KPR Ruch Chorzów w spotkaniu z SPR Pogonią Baltica Szczecin faworytem zdecydowanie nie był. Pomimo tego, całkiem udanie rozpoczął się dla nich ten ostatni środowy mecz w ramach 1. kolejki PGNiG Superligi Kobiet. O końcowym wyniku zdecydowała fatalna momentami druga połowa. - Nie powiedziałabym, że cała druga połowa była zła. Na początku faktycznie jeszcze doszłyśmy rywalki. One potem odskoczyły, ale my jeszcze potrafiłyśmy dojść je na trzy oczka. Szkoda, że nie wykorzystałyśmy właśnie tej minuty - przyznała w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Katarzyna Sadowska.
[ad=rectangle]
Zapytana po chwili, z czego wynikała ta słabość chorzowianek, zawodniczka nie potrafiła już znaleźć sensownej odpowiedzi. - Nie wiem, z czego to wynikało, ze zmęczenia, na pewno z nieprzygotowanych rzutów. Szczecinianki wykorzystały kontrę, robią to dobrze i tym nas karały - oceniła sama zainteresowana.

Sytuacja była o tyle dziwna, że przyjezdne zdawały sobie sprawę, że zaraz po wznowieniu będą miały sporą liczebną przewagę. Ten atut, jak przyznała Sadowska, dopingował jej zespół do działania, ale niewiele z niego wynikało. - Dopingowało i tak się starałyśmy robić, ale może im bardziej się chce, tym bardziej nie wychodzi. Nie wiem, ciężko mi o to tak na gorąco ocenić. Zmęczenie też zrobiło swoje - dodała.

Mur, jaki postawiły między słupkami obie szczecińskie bramkarki też dał się ślązaczkom mocno we znaki. - Bramkarki ze Szczecina pewnie coś tam pobroniły, nie powiem, że nie, ale ja akurat nie w tym bym upatrywała przyczyn naszej porażki - stwierdziła skrzydłowa KPR-u, która po chwili przyznała, że osiem bramek zdecydowanie zamieniłaby na wygranie meczu. - Jest już po meczu i niczego się nie zmieni, ale naprawdę wszystko bym oddała za te dwa punkty. Te osiem bramek zdecydowanie też - zakończyła 32-latka.

Źródło artykułu: