Zdecydowanym faworytem potyczki byli wągrowczanie, którzy są na innym etapie przygotowań. Nielba rozgrywa kolejne sparingi, a świdniczanie po raz pierwszy mierzyli się z innym zespołem podczas tego okresu przygotowawczego.
Podopieczni Zbigniewa Markuszewskiego dobrze wywiązali się z roli zdecydowanego faworyta. W pierwszej części swoją bramkę dobrze zamurował Cezary Marciniak, który w pierwszych 30 minutach pojedynku przepuścił tylko sześć rzutów rywali. W tym czasie jego koledzy radzili sobie z rywalem, wygrywając 14:8. Po stronie żółto-czarnych nie było zdecydowanego lidera, a bramki zdobywali po zespołowych akcjach.
Obraz gry zmienił się nieco w drugiej połowie, kiedy to nielbiści mieli zdecydowanie więcej szans w kontratakach, które skutecznie wykorzystywali. Przewaga rosła z akcji na akcję. Świdniczanie grali lepiej w ataku, zdobyli więcej bramek niż w pierwszej części, ale i tak ich dorobek nie wyglądał zbyt okazale.
Ostatecznie zespół z ekstraklasy wygrał różnicą aż 21 trafień. Najwięcej z nich zdobyli Bartosz Świerad (trzy z rzutów karnych) oraz Bartosz Biniewski (nieomylny w kontratakach). Obaj pokonywali golkiperów pięciokrotnie. Po drugiej stronie boiska najskuteczniejszy okazał się Krzysztof Misiejuk, autor 4 goli.
Nielba Wągrowiec - ŚKPR Świdnica 35:14 (14:6)
Nielba: Marciniak, Konczewski - Świerad 5, Biniewski 5, Barzenkou 4, Gąsiorek 4, Widziński 3, Kamyszek 3, Radzicki 2, Pawlaczyk 2, Tarcjonas 2, Skrzypczak 2, Przybylski 2, Smoliński 1, Oliferchuk, Tórz.
ŚKPR: Potocki, Bajkiewicz, Gil - Misiejuk 4, Krzaczyński 2, Karpiński 2, Wierzyński 2, Motylewski 1, Grochowski 1, Dębowczyk 1, Kurata 1, Węcek, Czerwiński, Chaber, Rynsza, Rogaczewski P., Pędziak.
[ad=rectangle]
Początek meczu należał do gospodarzy. MKS rozpoczął z impetem i po trafieniach Adama Frankowskiego, Filipa Surosza oraz dwóch Kamila Strzebieckiego prowadzili 4:1. Wydawało się, że po takim otwarciu podopieczni trenera Mateusza Różańskiego pójdą za ciosem, jednak stało się inaczej.
Przyjezdni szybko opanowali sytuację i już w szóstej minucie pojedynku doprowadzili do wyrównania. Bardzo dobrze pracowała współpraca rozgrywających i kołowych. Jeśli ci nawet nie zdobywali bramek, to zarabiali kolejne rzuty karne do poznaniaków. W sumie w całym meczu mieli aż 12 takich stałych fragmentów gry. Zarówno Filip Jarosz jak i Dawid Glabik popisywali się efektownymi paradami, jednak wszystkich rzutów, siłą rzeczy, nie zdołali obronić.
Wynik w granicach remisu oscylował do mniej więcej do 22. minuty pojedynku. Po bramkach Łukasza Siega i ponownie Frankowskiego tuż przed końcem kaliszanie zdołali wyrównać, jednak tuż przed końcową syreną do bramki strzeżonej przez Jarosza trafiali Daniel Bartłomiejczyk oraz Maciej Tokaj, ustalając wynik pierwszej części na 16:14 na korzyść zespołu ze stolicy Wielkopolski.
Po zmianie stron ekipy długo nie mogły przemóc strzeleckiego impasu. Kiedy zrobili to poznaniacy, wówczas odskoczyli na pięć bramek nie pozwolili się dogonić. 13 minut przed zakończeniem meczu po golu Konrada Krupy mogło się jeszcze wydawać, że kaliszanie powalczą do samego końca, ale skuteczny Piotr Jarosz ponownie wyprowadził gości na prowadzenie. Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 24:29.
MKS Kalisz - MKS Poznań 24:29 (14:16)
MKS Kalisz:
Jarosz, Glabik - Adamski 6, Krzywda 4, Surosz 3, Frankowski 3, Krupa 2, Strzebiecki 2, Sieg 2, Nowakowski 1, Wawrzyniak 1, Adamczak, Celek, Salamon.
MKS Poznań: Zarzycki, Sobota - Jarosz 5, Tokaj 4, Bartłomiejczyk 4, Pochopień 3, Kasperczak J. 3, Kasperczak M. 3, Żóchowski 2, Kaczmarek 2, Wach 1, Leder 1, Niedzielak 1, Przedpełski.
Autorze nazwisko Artura pisze się Barzenkou bez żadnych odmian. Proszę to poprawić.