Środowe spotkanie miało niezwykły przebieg. Opolanie do siatki trafili jako pierwsi, by następnie stracić... siedem kolejnych goli. W sumie w ciągu premierowego kwadransa szczypiorniści PE Gwardii na listę strzelców wpisywali się ledwie dwukrotnie. Do odrabiania strat beniaminek ruszył dopiero na kilka minut przed przerwą. W górę swój zespół pociągnął Remigiusz Lasoń, na dobrze dysponowanych gospodarzy było to jednak zdecydowanie za mało.
- Od początku do końca spotkania wszyscy spisywaliśmy się fatalnie, tak jakbyśmy się umówili, że zagramy beznadziejne spotkanie. Były jedynie momenty, kiedy jakby szykowaliśmy się do zrywu, ale za chwilę trafialiśmy dwa razy w poprzeczkę, albo w dobrze dysponowanego bramkarza. Jak tylko zrobiliśmy kroczek do przodu, to za chwilę robiliśmy trzy do tyłu - nie kryje na łamach oficjalnej strony internetowej opolskiego klubu skrzydłowy, Paweł Prokop.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Rozczarowany jest też trener Jednoróg. - Choć nie ustrzegliśmy się w obronie błędów, to akurat w tym elemencie zagraliśmy w miarę poprawnie. Za to w ataku było bardzo słabiutko, całkowicie zawiodła nas skuteczność i tu należy upatrywać przyczyn tej bolesnej porażki - mówi. Przegraliśmy mecz z zespołem, z którym nie powinniśmy - dodaje bramkarz, Adam Malcher. Przed szansą na rehabilitację opolanie staną w najbliższą środę, a ich rywalem będzie Zagłębie Lubin.