Final Four PP - Nafciarze chcą przełamać Vive

Orlen Wisła Płock zagra z Vive Targami Kielce w meczu finałowym rozgrywek o Puchar Polski. - Będziemy chcieli zaprezentować się jak najlepiej - deklaruje Marcin Lijewski.

Nafciarze na pokonanie Vive czekają od dziewięciu spotkań. Po raz ostatni starcie z kielczanami jako zwycięzcy Wiślacy kończyli półtorej roku temu, w rundzie jesiennej ligowych rozgrywek. Od tamtej pory odwieczny rywal bił ich na wszystkich frontach. Teraz ekipa Manolo Cadenasa złą passę chce przełamać zwłaszcza, że tak mocna, jak obecnie, w tym sezonie jeszcze nie była.

Latem w Płocku doszło do kadrowej rewolucji i od początku było wiadomo, że zespół będzie potrzebował czasu, by dojść do najwyższej formy. Wisłę na domiar złego przez cały sezon męczyły kontuzje. Teraz większych problemów kadrowych w zespole Nafciarzy nie ma, a na parkiecie podopieczni Cadenasa wydają się zbliżać do optimum możliwości.

W sobotnim półfinale wicemistrzowie Polski bez najmniejszych problemów pokonali Chrobrego Głogów, pozostawiając po sobie znacznie lepsze wrażenie, niż Vive. - Cieszymy się, że zdołaliśmy dobrze wejść w mecz. To było decydujące. Chciałbym ponadto podziękować naszym rywalom za walkę twardą, ale fair play. To spotkanie jest już jednak historią. Przed nami walka o pierwsze miejsce, w której będziemy chcieli zaprezentować się jak najlepiej - deklaruje Lijewski.

Jedynym zawodnikiem, którego w niedzielę zabraknie w składzie Wisły, jest Muhamed Toromanović. Kluczowa dla losów Wisły będzie więc postawa Kamila Syprzaka, który ostatnio znajduje się w formie wysokiej, ale ma też niepokojącą tendencję do łapania niepotrzebnych wykluczeń.

- To, że mamy do dyspozycji niemal wszystkich zawodników, jest dla nas bardzo ważne. Wcześniej przed starciami z Vive mieliśmy w zespole sporo kontuzji. Teraz będziemy mogli rotować składem. Kielczanie zawsze w meczach grają całą szesnastką - podkreśla Cadenas. Niedzielnie spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:30. Nafciarze na Puchar Polski czekają od sześciu lat.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: