Środowe starcie w mieleckiej Hangar Arenie nie miało większej historii. Stawiana w roli faworyta płocka ekipa już po kilku minutach rywalizacji wypracowała sobie solidną zaliczkę, którą później systematycznie zwiększała. Podopieczni Manolo Cadenasa szybko wyszli na prowadzenie 5:1, a po kwadransie zmagań wygrywali już 10:2. Do przerwy Nafciarze prowadzili różnicą ośmiu bramek, nie pozwalając rywalom na podjęcie wyrównanej walki.
Po zmianie stron płocczanie poszli za ciosem, dobijając rywali i ostatecznie triumfując różnicą aż trzynastu bramek (32:19). - To był podobny mecz do tego w Płocku. W ciągu kilku pierwszych minut uzyskaliśmy przewagę pięciu, czy nawet sześciu bramek i potem wyłącznie kontrolowaliśmy spotkanie. Sporo pomogła nam nieskuteczność mielczan, dzięki czemu odskoczyliśmy i potem nie mieliśmy już problemów - wyjaśniał powody wygranej skrzydłowy Wisły, Adam Wiśniewski.
Wygrana w Mielcu nie musiała wcale przyjść zawodnikom Orlen Wisły tak łatwo. W trakcie sezonu zasadniczego PGE Stal postawiła się bowiem aktualnym wicemistrzom kraju, przegrywając we własnych progach zaledwie 28:30. Tamto spotkanie wspominał na pomeczowej konferencji trener Cadenas.
- To spotkanie było całkiem inne niż to w trakcie sezonu zasadniczego, gdzie po zaciętym meczu wygraliśmy tylko dwoma bramkami. Wtedy rywale postawili nam twarde warunki, teraz było inaczej i tak naprawdę musieliśmy jedynie kontrolować przebieg gry - stwierdził hiszpański trener. W Mielcu Nafciarze wykonali zadanie i przypieczętowali awans do półfinału fazy play-off. Ich rywala w walce o finał wyłoni rywalizacja między Górnikiem Zabrze a SPR Chrobrym Głogów.