Mimo wielkiej klasy rywala, to kielczanie postrzegani byli przed tym spotkaniem w roli faworytów. Mistrzowie Polski stawiali sobie za cel nie tylko zwycięstwo, a też uzyskanie możliwie wysokiej zaliczki bramkowej, co może mieć kluczowe znaczenie w kontekście pojedynku rewanżowego w Mannheim.
Od pierwszych minut na parkiecie hali Legionów rozgorzała prawdziwa wojna, nie brakowało ostrej gry, którą starali się temperować białoruscy arbitrzy, a pojedynek toczył się w niezwykle szybkim tempie. Jeszcze w 5. minucie na tablicy świetlnej utrzymywał się wynik remisowy (3:3), ale dwie znakomite akcje Urosa Zormana i Michała Jureckiego pozwoliły żółto-biało-niebieskim odskoczyć rywalom. Kiedy kolejne trafienie zaliczył świetnie dysponowany Krzysztof Lijewski, trener Lwów Gudmundur Gudmundsson poprosił o czas. Niemcy mieli sporo problemy ze sforsowaniem wysokiej kieleckiej defensywy, a w ataku pozycyjnym pozwalali odbierać sobie piłkę i wyprowadzać kontrataki.
Po niespełna 15 minutach kielczanie prowadzili 10:6. Wysoką ostatnio formę ponownie potwierdził także Karol Bielecki, pewnie egzekwując dwa rzuty karne. Mistrzowie Polski nie mieli problemów ze zdobywaniem bramek nawet grając w osłabieniu i z każdą minutą prezentowali coraz większa siłę ofensywną. Dopiero w końcowych fragmentach pierwszej połowy ekipa przyjezdna otrząsnęła się z letargu i korzystając z chwilowej dekoncentracji podopiecznych Talanta Dujszebajewa, odrobiła część strat. Ostatecznie po bardzo dobrej w wykonaniu kielczan pierwszej połowie, oba zespoły schodziły do szatni przy wyniku 17:13.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Drugą część meczu lepiej rozpoczęli Niemcy, którzy po golach Uwe Gensheimera i Patricka Groetzkiego zmniejszyli straty do zaledwie dwóch bramek (17:15). Gra ofensywna ekipy Rhein-Neckar Löwen wyglądała znacznie lepiej niż przed przerwą, z kolei gospodarze nie mogli wrócić do wcześniejszego rytmu. W 37. minucie chaotyczna postawa Vive została ukarana. Trafienie na wagę remisu zaliczył bowiem bardzo aktywny Gensheimer (19:19). Kielczanie nie stracili jednak głowy, poprawili obronę i zaczęli od nowa budować przewagę. W efekcie w 43. minucie było 23:20 dla Vive, a szkoleniowiec Lwów ponownie poprosił o przerwę.
Losy meczu miały rozstrzygnąć się jednak dopiero w ostatnim kwadransie. Gospodarze, mówiąc kolokwialnie, gryźli parkiet, żeby tylko utrzymać prowadzenie, a ekipa z Niemiec starała się za każdym razem odrabiać straty. W 53. minucie, mimo gry w osłabieniu, kielczanie zdołali dwa razy z rzędu pokonać Goran Stojanovicia i było już 28:24. Motorem napędowym mistrzów Polski byli na przemian Piotr Chrapkowski i Krzysztof Lijewski. W bramce gospodarzy kilka niezwykle ważnych interwencji zaliczył również Sławomir Szmal. Ostatecznie w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów zespół Vive pokonał niemiecki Rhein-Neckar Löwen 32:28. Rewanż odbędzie się w poniedziałek 31 marca w Mannheim.
Vive Targi Kielce - Rhein-Neckar Löwen 32:28 (17:13)
Vive: Szmal, Losert - Grabarczyk, Jurecki 4, Olafsson, Chrapkowski 4, Aquinagalde 1, Bielecki 4 (4), Jachlewski, Strlek 1, Lijewski 9, Buntić, Musa 1, Zorman 4, Rosiński, Cupić 4.
Kary: 8 minut
Karne: 4/6
Rhein-Neckar: Stojanović, Landin - Schmid 2, Gensheimer 6 (4), Roggisch, Sesum, I. Guardiola 1, Manojlović, Sigurmannssom, Gorbok 2, Prodanović, Myrhol 3, Groetzki 7, G. Guardiola, Petersson 5, Ekdahl Du Rietz 2.
Kary: 10 minut
Karne: 4/4
Kary: Vive - 8 minut (Jurecki, Grabarczyk, Chrapkowski, Musa po 2 min.); Rhein-Neckar - 10 minut (Manojlović - 6 min. i czerwona kartka, Gensheimer, Peterssen po 2 min.).
Sędziowie: Siergiej Repkin i Andrei Gousko (Białoruś)
Widzów: 4200