O problemach związanych z licencjami trenerskimi pisaliśmy kilkanaście dni temu. Przypomnijmy, że na podstawie uchwały ZPRP z września ubiegłego roku reformie uległy wymogi dotyczące prowadzenia zespołów piłki ręcznej w rozgrywkach ligowych. Podział uprawnień trenerskich na klasy sprawił, że wielu szkoleniowców pracujących dziś w najwyższej klasie rozgrywkowej jesienią - ze względu na brak stosownych uprawnień - może wylądować na bruku.
Na czele tych, których reforma dotknęła najmocniej, stanęli Krzysztof Kotwicki, Jarosław Cieślikowski i Jerzy Szafraniec. Cały tercet, jeśli w ciągu kilku miesięcy nie zdobędzie wymaganych uprawnień, wraz ze startem nowego sezonu będzie mógł pracować co najwyżej w drugiej lidze, na podstawie otrzymanej licencji B.
Kotwicki, Cieślikowski i Szafraniec już kilka tygodni temu przygotowali stosowne odwołania, a pod koniec lutego z wnioskiem o wszczęcie czynności nadzorczych zwrócili się do Ministerstwa Sportu. Zainteresowani podnoszą, że reforma rozgrywek stoi w sprzeczności z ustawą deregulacyjną, znoszącą podział na klasy trenerskie. Ich zdaniem zostają oni bezprawnie pozbawieni praw słusznie nabytych. Wspomniany dotyczyć ma kilkudziesięciu ligowych szkoleniowców.
- Nikt nikogo nie zamierza niczego pozbawiać. Trenerzy posiadają określone uprawnienia, a my po prostu w naszym regulaminie określiliśmy, z jakimi uprawnieniami szkoleniowcy mogą pracować przy klubach piłki ręcznej - ze spokojem podkreśla jednak dyrektor sportowy ZPRP, Jerzy Eliasz.
Od momentu naszej publikacji cała sprawa wciąż stoi w miejscu. - Czekamy na spotkanie z prezesem Kraśnickim, który obiecał zająć się wspomnianą kwestią. Ten temat jest niezwykle istotny dla całej rzeszy trenerów, a nie tylko kilku. Nie jest tak, jak mówi pan Eliasz, który próbuje przedstawić całą sprawę jako bunt garstki starszych trenerów, którzy chcą dostać licencje za darmo, a on się na to nie godzi - podkreśla w rozmowie ze SportoweFakty.pl Kotwicki.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Zgodnie z zapewnieniami Eliasza szkoleniowcy, którzy dziś nie posiadają jeszcze odpowiednich uprawnień, będą mogli podnieść swoje kwalifikacje w trakcie specjalnego szkolenia organizowanego przez ZPRP i Wyższą Szkołę Trenerów w Sporcie.
- Jak na razie na ten temat wciąż nie jest nic nie wiadomo. Dlaczego jednak mam płacić za dodatkowy kurs trzy tysiące złotych i poświęcać mój czas, skoro pracując w lidze miałem okazję udowodnić, że jestem przygotowany do zawodu - pyta retorycznie nasz rozmówca. Rozwój sytuacji będziemy wnikliwie śledzić.
Mam przesłanie do tych panów, posłużę się cytatem z mistrza Jana Sztautyngera:
A kiedy strzyżesz owieczki,
Opowiadaj im bajeczki.
Normalny człowiek jak chce lepszą pracę musi płacić za dokształcanie i to nie małe pieniądze. Taki na przykład Szafraniec ma kilka e Czytaj całość