Jego podopieczni jechali do stolicy nastawieni na trudną przeprawę. - Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu. Rywale byli w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Wiedzieliśmy, że się nie położą i będą walczyć do ostatniego gwizdka, bo punkty są dla nich bardzo istotne. Tak się też stało - przyznaje szkoleniowiec czwartej drużyny pierwszej ligi w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Mecz z warszawiakami Warmia rozpoczęła przeciętnie. - Zagraliśmy niefrasobliwie w obronie, bo na sześć pierwszych bramek aż pięć straciliśmy po rzutach karnych. Początek spotkania nie ułożył się więc dla nas dobrze. Później zdołaliśmy jednak rywalom odskoczyć i w dalszej części spotkania kontrolowaliśmy jego przebieg - relacjonuje Adamowicz.
Olsztynianie prowadzili przy Banacha 10:6 i 13:9, przeciwnicy odpuszczać jednak nie zamierzali. - W pewnym momencie warszawiacy się do nas zbliżyli, na wyrównanie im jednak nie pozwoliliśmy. Po przerwie zmieniliśmy obronę i był dłuższy okres, w trakcie którego funkcjonowała ona dobrze. Dzięki temu mogliśmy znów odskoczyć. Końcówka meczu była trudna, potrafiliśmy jednak przetrzymać napór i odnieść zasłużone zwycięstwo - podkreśla nasz rozmówca.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Dzięki wygranej Warmia umocniła się na pozycji tuż za ligowym podium. - Mieliśmy na parkiecie dziwne przestoje, momentami graliśmy słabo i dlatego ten mecz tak się układał. Najważniejsze jest jednak to, że zdobyliśmy dwa punkty - podsumowuje Adamowicz. W najbliższy weekend jego podopiecznych przetestuje Nielba Wągrowiec.