Puławianie z tureckiej Bursy wywieźli bardzo korzystny wynik, choć droga do niego nie była wcale taka łatwa. W początkowych fragmentach rywalizacji Azoty dość niespodziewanie znajdowały się w cieniu nieprzewidywalnych gospodarzy i przegrywały kolejno 5:7 oraz 8:11. Jak przyznaje Adam Babicz w pierwszych minutach puławianie chcieli poznać rywala i stąd taki wynik.
- De facto mecz był o godz. 12:00 naszego czasu, dziwna to pora na granie, ale oba zespoły miały te same warunki. Można jednak powiedzieć, że daliśmy się im przedstawić w tych pierwszych minutach i odskoczyli nam na kilka trafień. Troszeczkę rzeczywiście nas zaskoczyli - stwierdza rozgrywający Azotów.
Zespół Bogdana Kowalczyka jeszcze przed przerwą powrócił jednak na odpowiednie tory i do szatni zszedł z trzybramkową zaliczką. Po przerwie puławianie dopełnili dzieła zniszczenia, najwyższego prowadzenia nie zdołali jednak dowieźć do końca meczu.
- W końcówce pierwszej połowy nasza gra wyglądała już zdecydowanie lepiej, "Stenia" odbił kilka piłek, z tego poszły kontry. Na przerwę schodziliśmy już z przewagą bodaj trzech bramek, a po przerwie odskoczyliśmy nawet na dziesięć trafień. Jakieś proste straty, lekkie rozluźnienie sprawiło jednak, że wygraliśmy ostatecznie siedmioma bramkami - wspomina Babicz.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Siedem trafień zaliczki po pierwszym meczu sprawia jednak, że sobotni rewanż w Puławach wydaje się jedynie formalnością. Przekonany o tym jest także Babicz. - To spora zaliczka i myślę, że powinniśmy ją jeszcze powiększyć - kończy. Starcie w Puławach rozpocznie się o godz. 18:00.