Po porażkach z Hiszpanią i z Norwegią, podopieczne Kima Rasmussena trafiły w 1/8 finału mistrzostw świata na niezwykle utytułowaną reprezentację Rumunię. Biało-czerwone przegrywały na piętnaście minut przed końcem różnicą sześciu bramek, jednak ostatecznie zdołały wygrać spotkanie różnicą dwóch trafień.
Rozgrywająca reprezentacji Polski, Iwona Niedźwiedź wierzyła nawet w najgorszym momencie w zwycięstwo drużyny. - Każdy mecz na tych mistrzostwach, niezależnie od wyniku i od przeciwnika grałyśmy od pierwszej do ostatniej minuty na sto procent. Tak było też w spotkaniach z Norwegią i z Hiszpanią. Wtedy jednak nie udało nam się odmienić losów spotkania. Teraz to nam się udało i to my jesteśmy w najlepszej ósemce mistrzostw, a nie Rumunia, która - należy to podkreślić - jest bardzo mocnym zespołem - powiedziała zawodniczka grająca na codzień w Vistalu Gdynia.
Czym różnił się ten pojedynek od wcześniejszych meczów w turnieju? - Zdecydowanie skuteczniej budowałyśmy nasze akcje ofensywne, a w defensywie robiłyśmy swoje. Wydaje mi się, że w końcówce spotkania Rumunki lekko opadły z sił i łatwiej nam było odczytać ich zamiary w ataku - powiedziała uradowana Niedźwiedź w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Serbskie mistrzostwa świata mają bardzo wysokie tempo. Reprezentacja Polski w przeciwieństwie do większości rywalek nie jest do tego przyzwyczajona. - Rotujemy składem. Wymieniamy się na pozycjach zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Mamy szesnaście pełnowartościowych zawodniczek. Przyznam też, że na tym etapie turnieju nie czuje się już bólu. Nie czuje się też żadnego zmęczenia. Cel, który się przed nami rysuje jest lekiem na całe zło. Przed nami dwa dni przerwy, podczas których z pewnością naładujemy akumulatory - przekazała zawodniczka.
W ćwierćfinale Polki zagrają z Francją. - Chociaż reprezentacja Francji to klasowy przeciwnik i przed nami ogromnie trudne zadanie, jestem jak najbardziej przekonana, że stać nas na wygraną i awans do półfinału - zakończyła zawodniczka reprezentacji Polski i klubu z Gdyni.