Kwidzyńsko-płockie starcie trzymało w napięciu do ostatnich sekund. Jeszcze do przerwy MMTS pewnie prowadził różnicą sześciu bramek, jednak w drugiej części meczu inicjatywę przejęli goście, tuż przed końcem spotkania wychodząc nawet na jednobramkowe prowadzenie. Losy rywalizacji ważyły się do ostatnich sekund, tak jak przed meczem przewidywał szkoleniowiec gospodarzy, Krzysztof Kotwicki. - Spodziewałem się, że będzie czekała nas bardzo ciężka walka, co Wisła pomimo tego że jest osłabiona, to nas nie zlekceważy i wyjdzie na parkiet maksymalnie skoncentrowana. Przekonywałem jednak swoich zawodnik, że to nie są jacyś nadludzie i spokojnie mamy grać to co trenujemy - przyznał po meczu Kotwicki.
Jego ekipa w pierwszej połowie spotkania rozegrała kapitalne zawody, zasłużenie schodząc do szatni przy prowadzeniu 15:9. - Byłem bardzo zadowolony z postawy moich zawodników, bo rzadko się zdarza, by Wisła w ciągu trzydziestu minut rzuciła mniej niż dziesięć bramek. Zaryzykowałem trochę z Kiepulskim, bo dotychczas był zmiennikiem Szczeciny, ale odbił kilka ważnych piłek. Wszystko układało się po naszej myśli - dodał trener MMTS-u.
W drugiej części meczu do szalonej pogoni rzucili się jednak płocczanie, systematycznie odrabiając straty i tuż przed końcową syreną obejmując prowadzenie 21:20. Kwidzynianie jednak nie załamali się i za sprawą Michała Daszka wyrwali rywalowi punkt. - Moim chłopakom należą się pochwały, że nie załamali się i wyprowadzili wynik na remis w ostatnich sekundach - podsumował Kotwicki, żałując niewykorzystanej okazji ze zgarnięcia kompletu punktów. - Ten remis nie jest do końca sprawiedliwy. Cały mecz prowadziliśmy, to zwycięstwo się nam po prostu należało. Zabrakło nam jednak chłodnej głowy, zabrakło wyrachowania i tego doświadczenia, które Wisła pokazała w samej końcówce - dodał.
Jak trafnie zauważył po meczu trener kwidzynian, jego drużyna w środowy wieczór stanęła w szranki z zespołem opartym w głównej mierze na zawodnikach z zagranicy. - W II połowie graliśmy praktycznie z serbsko-chorwacką reprezentacją, bo były momenty kiedy w Wiśle nie grał żaden Polak. To wyłącznie taka ciekawostka, ale zremisowaliśmy z rywalem, w składzie którego są praktycznie sami reprezentanci różnych krajów - podkreślił Kotwicki.