Polki wracają do światowej elity po sześciu latach przerwy. - Bardzo się cieszymy, że po tak długim okresie przestoju znów zagramy na wielkiej imprezie. Jesteśmy podekscytowane i z niecierpliwością czekamy na pierwsze spotkanie - nie kryje Kudłacz.
Podopieczne Kima Rasmussena do serbskiego turnieju przygotowywały się podczas zgrupowań w Cetniewie i Pruszkowie. - Za nami ciężki okres. Przepracowałyśmy go dobrze, cieszy też, ze ominęły nas kontuzje. Jesteśmy zwarte i gotowe do walki z każdym rywalem od samego początku - mówi nasza zawodniczka.
Jasnych celów przed zespołem jedna z najbardziej doświadczonych polskich szczypiornistek stawiać nie chce. - Jestem daleka od snucia jakichkolwiek planów i przewidywań. Jesteśmy pewne siebie, wiemy na co nas stać. Znamy też swoje słabości, które będziemy chciały przezwyciężyć. Do każdego meczu musimy przystępować skoncentrowane. Damy z siebie wszystko, a wynik będziemy rozliczać na samym końcu - podkreśla.
Biało-czerwone w fazie grupowej zmierzą się z Paragwajem, Hiszpanią, Angolą, Argentyną oraz Norwegią. Awans do kolejnej rundy wydaje się być więc obowiązkiem. Ważna w tym kontekście jest pozycja, z jakiej nasz zespół przystąpi do 1/8 finału, od niej zależy bowiem klasa kolejnego rywala.
Wydaje się, że biorąc pod uwagę możliwości Polek oraz potencjał drużyn z obu grup, najdogodniejszym przeciwnikiem dla podopiecznych Rasmussena byłby Niemki. - Ja osobiście wolałabym trafić na kogoś innego, bo grałam w ich kraju przez osiem lat i dobrze mnie znają. Ostatnio byłyśmy ich jednak w stanie pokonać, co przed takim meczem z pewnością nastrajałoby pozytywnie. Podejmiemy jednak każde wyzwanie. Niezależnie od tego, kogo przydzieli nam los - kończy Kudłacz.