Prawie pełne trybuny i głośny doping od początku do końca spotkania towarzyszył w sobotę szczypiornistom Gaz-System Pogoni Szczecin. Ci zaś odwdzięczyli się piękną grą i co najważniejsze kolejnym ważnym zwycięstwem. Do jeszcze większej euforii zabrakło może jedynie utrzymania kilkunastobramkowej przewagi.
Prawdziwe wejście smoka. Tak można powiedzieć o samym początku zawodów. Szybkie 4:0 dla miejscowych sprawiło, że już w 6. minucie swój pierwszy czas musiał wykorzystać szkoleniowiec gwardzistów Marek Jagielski. - Wyszliśmy spięci, stremowani. Nie umieliśmy się sprzedać, nie potrafiliśmy zrealizować tego co sobie zakładaliśmy w szatni, dlatego tak szybko był wzięty ten czas, który jednak niewiele nam pomógł. Dalej graliśmy bardzo asekuracyjnie z przodu, bez jakiejś wiary, dlatego też Pogoń robiła co chciała - skomentował początek meczu trener gości.
Równych sobie w tym fragmencie zawodów z jednej strony nie miał Tomislav Stojković, z drugiej zaś Jacek Wardziński. Ten pierwszy zamurował wręcz bramkę Gazowników. Drugi zaś już po jedenastu minutach miał na koncie 4 trafienia. Sygnał do odrabiania strat musiał w końcu paść. Dał go Marceli Migała. To właśnie ten doświadczony rozgrywający zmniejszył w pewnym momencie przewagę Pogoni do 3 goli (10:7). Co ciekawe od tego jednak momentu gra opolan wyglądała po prostu źle. Wielka w tym zasługa wspomnianego wcześniej Stojkovicia, który mimo lekkiego urazu bronił w niesamowitych momentami okolicznościach. Jego łupem padły aż 4 rzuty karne i wiele sytuacji sam na sam. Efekt tego był taki, że do już przerwy zawody te zostały praktycznie rozstrzygnięte.
Po przerwie, pomimo faktu, że przez dwie minuty na parkiecie brakowało ukaranego wcześniej Michala Bruny obraz gry, tak z jednej jak i z drugiej strony, nie uległ zmianie. Zmienił się jedynie skład osobowy w bramkach obu ekip. Za Stojkovicia wszedł Paweł Matkowski, natomiast Malchera zastąpił Sławomir Donosewicz. Kolejne trafienia ciągle dokładała ekipa Rafała Białego. Trudno się więc dziwić, już w 37. minucie tablica świetlna wskazywała rezultat 25:10. Do takiego pogromu jednak nie doszło. Spora była w tym zasługa zmiany taktyki w grzej obronnej w opolskiej siódemce. Co prawda przejście Gwardii do ustawienia 4-2 i indywidualne krycie Bruny i Konitza dawało więcej miejsca przed samym polem karnym, ale grzeszyła skuteczność w ataku miejscowych. A goście zaczynali to raz po raz wykorzystywać. W rolach głównych wystąpili Paweł Swat, który błysnął zwłaszcza przy rzutach karnych oraz obrotowy Oskar Serpina, który z koła dołożył kolejne 4 trafienia. Wynik ustalił Adam Ciosek.
Tradycyjnie także w sobotę nie zabrakło prawdziwych wisienek na torcie. Za takie można było uznać nietypowe wykonanie rzutu karnego przez skrzydłowego gospodarzy Wojciecha Zydronia, zagranie jednego z zawodników Pogoni do Bartosza Konitza, który będąc w powietrzu zdołał pokonać Malchera czy też świetną, bezpośrednią asystę Matkowskiego do Pawła Białego już w drugiej połowie meczu. Bramka "Oranje" została jednak niesłusznie nieuznana. Zdaniem pary sędziowskiej zawodnik nadepnął na linię pola karnego.
Gaz-System Pogoń Szczecin - Gwardia Opole 35:27 (20:9)
Gaz-System Pogoń: Matkowski, Stojković - Bruna 3/1, Biały 2, Wardziński 5, Shilovich 5, Krupa 3, Jedziniak, Smuniewski 1, Marković 1, Konitz 4, Zaremba 5, Zydroń 6/4.
Karne: 5/5.
Kary: 10 min.
Gwardia: Malcher, Donosewicz - Drej 2, Serpina 4, Prokop 1, Pa. Adamczak, Kłoda 1, Knop 1, Pi. Adamczak 1, Lasoń, Płócienniczak, Migała 5/1, Szolc, Swat 6/4, Vukcević 3/1, Ciosek 3.
Karne: 6/10.
Kary: 12 min.
Kary: Gaz- System Pogoń 10 min. (Bruna, Shilovich - po 4 min., Smuniewski - 2 min.); Gwardia - 12 min. (Szolc Serpina - po 4 min., Kłoda, Adamczak Pi - po 2 min.).
Sędziowie: Kaszubski, Wojdyr (obaj z Gdańska).
Widzów: 700.