Krzysztof Kempski: Obejrzeliśmy naprawdę dobry mecz w wykonaniu Gaz-System Pogoni. To było to, na co będzie was stać w tym sezonie?
Rafał Biały: Nie, ja tak nie uważam. Z tego względu, że popełniliśmy tego dnia zbyt dużo błędów w dyscyplinie taktycznej. O ile wynik na to nie wskazuje, o tyle w pierwszej części gry tych błędów w przecięciu akcji kwidzynian było bardzo dużo. Parę razy minęliśmy się z przechwytami. W pierwszej połowie znowu oddaliśmy około 10-12 prezentów, dlatego uważam, że można było zagrać jeszcze trochę lepiej, aczkolwiek mówię, był to rewelacyjny mecz. Udało nam się wyeliminować podstawową broń Kwidzyna, tj. kontrę w drugie tempo, tzw. szybki środek. W tym elemencie gry straciliśmy ze trzy bramki w drugim fragmencie meczu, ale ogólnie tę największą broń wyeliminowaliśmy.
Bardzo nerwowy w waszym wykonaniu był sam początek zawodów. Nie wyglądało to tak jak sobie pan zakładał. Jednak od 13. minuty boiskowe wydarzenia były już pod waszą kontrolą.
- Dokładnie od 13. minuty. Ja nawet w przerwie powiedziałem swoim chłopakom, że jeśli mielibyśmy podsumowywać sobie pierwszą połowę to powinniśmy to zrobić od 13. minuty. Z tego względu, że te pierwsze 12 to była jedna wielka nerwówka. Moi zawodnicy mieli w głowach poprzedni sezon, kiedy rozpoczynaliśmy z Chrobrym Głogów. Wtedy byliśmy w cudzysłowie faworytami i dostaliśmy dobrą lekcję. Wyszliśmy przed własną publicznością po długim okresie przerwy w ligowym graniu. Oczekiwania były duże i to na pewno mogło wiązać ręce i nogi. To było widać. Kiedy spadło ciśnienie to ta nasza przewaga zaczęła rosnąć. Malała tylko w momencie, kiedy graliśmy dwa razy w podwójnym osłabieniu, ale zdarzyło się to tyko dwa razy.
Mówiąc trochę żartobliwie zmieniliście pewną historię. Mam tu na myśli te wasze potyczki z MMTS-em. Tak wyraźnej wygranej chyba nikt się nie spodziewał.
- Z Kwidzynem licząc sparingi, puchary, turnieje i ligę zagraliśmy kilkanaście spotkań, z których wygraliśmy jedno w tym roku w Dzierżoniowie i to jedną bramką. Rok temu zremisowaliśmy też mecz u siebie, który mieliśmy teoretycznie wygrany. Zresztą wtedy do przerwy też wygrywaliśmy 16:11. W rozmowie z chłopakami wróciłem do tamtego spotkania. Nam MMTS nie leżał, łatwych dni i nocy nie mieliśmy (śmiech), bo jest to dla nas ciężki przeciwnik.
O czym się mówiło w przerwie spotkania, bo jak pan przed chwilą wspomniał zeszłoroczne zawody zapadły w waszej pamięci, a jak wiemy historia lubi się powtarzać?
- Na pewno przestrzegałem, bo do przerwy było 18:12. Rok temu 16:11, a więc podobna różnica bramek. Powiedziałem krótko, że ten zespół będzie grał do 60 minuty i to bez względu na to, jaki będzie wynik, będzie grał do końca meczu. Jeżeli damy im możliwość złapania i dojścia nas na dwa, trzy gole, to oni zaczną się napędzać jak kula śniegowa. Mogą wtedy zmienić obraz meczu. Mówiliśmy o tych założeniach taktycznych i wyeliminowaniu ich zagrywek, bo o ile obrona była bardzo dobra, o tyle w ataku uczulałem, że powinniśmy wydłużać grę. Za szybko te akcje graliśmy. To były główne uwagi w szatni.
Przyzna pan, że bardzo ważny, jak nie decydujący mógł być sam początek drugiej połowy. Wyszliście w podwójnym osłabieniu. Straciliście dwie bramki, ale za chwilę przewaga urosła do ośmiu trafień. To mogło zdecydować o takim rozstrzygnięciu.
- W momencie kiedy graliśmy siedmiu na siedmiu mój zespół powoli, poza tymi kilkoma minutami, budował przewagę. Ona malała tylko i wyłącznie gdy my "wpadaliśmy na dwójki". Oczywiście to jest normalne w piłce ręcznej. Grać jednego więcej przy żelaznej dyscyplinie taktycznej jest łatwiej, a co dopiero mając dwóch takich zawodników w przewadze.
W tym dniu zafunkcjonowało bardzo wiele elementów. Nie dało się też nie dostrzec, że macie kim straszyć. Świetne zawody rozegrali m.in. Bartek Konitz, Shylovich, Zydroń, Zaremba.
- Nie wyróżniałbym indywidualnie nikogo, wyróżniłbym zespół, bo pokazał, że nim jest. Bez względu na to, czy ktoś był akurat na parkiecie czy na ławce. My graliśmy 13 zawodnikami. My też mamy osłabienia. My też nie mogliśmy skorzystać ze wszytkich swoich ludzi. Fajnie się to w końcu scementowało. Uważam, że jeśli to będzie tak dalej wyglądało to możemy te mecze wygrywać.
Pogoń zacznie tę ligę od zdobycia 6 punktów? Dwa oczka już są.
- Nie wiem. Wiem, że za tydzień mamy bardzo ciężki mecz w Głogowie.