Od solidnej bury rozpoczął się dla piłkarzy Górnika Zabrze poniedziałkowy poranek. Trener Patrik Liljestrand podczas porannych zajęć poddał analizie ostatnie występy swoich podopiecznych w meczach z Orlen Wisłą Płock i Azotami Puławy, wyrzucając zabrzanom wszelkie mankamenty. To solidnie podrażniło ambicje śląskiej drużyny, która wyżyła się na pierwszoligowcu z Zawiercia.
- Spokojnie, spokojnie
- pokrzykiwał w pierwszych fragmentach poniedziałkowego sparingu z linii bocznej boiska trener zabrzańskiej drużyny. Szwedzki szkoleniowiec mógł mieć jednak powody do zadowolenia. Trzy pierwsze akcje meczu jego podopieczni wykończyli bowiem po profesorsku i po niespełna trzech minutach prowadzili już 3:0. Wtedy też po raz pierwszy o czas poprosił trener Viretu Giennadij Kamielin.
To pomogło podopiecznym kazaskiego szkoleniowca w krótkiej perspektywie czasu zdobyć dwie bramki, ale i tak początek spotkania stał pod znakiem dominacji zabrzan, którzy z minuty na minutę powiększali swoją przewagę.
W 11. minucie gry na tablicy wyników widniał wynik 10:3, a potem gospodarze zanotowali słabszy okres, przez następne cztery minuty zdobywając zaledwie jedną bramkę, tracąc przy tym dwie. Środkowa faza pierwszej części gry była w ogóle słabszym widowiskiem.
Dopiero w ostatnich dziesięciu minutach przed przerwą mecz na nowo zyskał wigoru, a Górnik na przerwę schodził ze spokojnym, dziewięciobramkowym prowadzeniem. Zanim jednak tak się stało, na piętnaście sekund przed gwizdkiem na przerwę trener Liljestrand przy stanie 19:11 poprosił o czas, po którym Trójkolorowi rozegrali najładniejszą akcję pierwszej części gry, którą celnym rzutem wykończył Aleksandr Bushkov.
Początek drugiej połowy był dynamiczny z obu stron, ale swoją robotę robili głównie gospodarze. Po pięciu minutach gry po przerwie na tablicy widniał wynik 26:13, a każda kolejna akcja zabrzan przynosiła ekipie PGNiG Superligi kolejne trafienia. W efekcie tego po niespełna siedmiu minutach drugiej połowy Trójkolorowi prowadzili już piętnastoma bramkami.
Wtedy też Liljestrand zdecydował się na kolejny eksperyment. Z boiska na dwie minuty wyleciał Łukasz Stodtko, a Szwed zdecydował się wycofać z gry Artura Banisza, wpuszczając jako szóstego gracza ofensywnego Witalija Nata. Kiedy tylko zawiercianie wychodzili z kontrą Ukrainiec błyskawicznie zmieniał się z Baniszem, a ten zastopował dwie groźne akcje Viretu.
Raz jednak Nat spóźnił się ze zmianą, w efekcie czego goście zdobyli efektowną bramkę, po rzucie... Jakuba Kruka, bramkarza gości, po którym piłka przeleciała praktycznie przez cały plac gry i wpadła do pustej bramki. Mimo to podobny manewr trener Górnika zdecydował się zastosować w ostatnim kwadransie spotkania, kiedy z boiska wyrzucony został Adam Twardo, a rolę bramkarza pełnił wtenczas Kamil Mokrzki.
Ostatecznie zabrzanie ani na moment nie stracili jednak kontroli nad wynikiem, stale utrzymując co najmniej dziesięciobramkowe prowadzenie.
Sparingowe granie w letnim okresie przygotowawczym Górnik zakończy sparingowym dwumeczem z Piotrkowianinem. Najpierw w czwartek zabrzanie zagrają na wyjeździe, zaś w piątek w próbie generalnej przed ligą zaprezentują się ponownie zabrzańskiej publiczności.
Górnik Zabrze - Viret CMC Zawiercie 44:30 (20:11)
Górnik: Kornecki, Banisz - Niedośpiał 1, Nat 4, Mokrzki 4, Stodtko 2, Kubisztal 2, Jurasik 5, Bushkou 11, Twardo 3, Kapłon 1, Kandora 7, Mogielnicki 2, Piątek 1, Bednarczyk 1.
Viret: Kot, Kruk 1 - Kapral 6, Zagała 4, Pakulski 3, Kijowski 1, Szymański 1, Kąpa 4, Komalski 2, Kowalski 6, Makaruk 2.
Kary: Górnik - 4 min., Viret - 4 min.