Lucyna Zygmunt (trenerka Olimpii-Beskidu): Kontuzja kolana Joanny Gadziny pokrzyżowała nam plany taktyczne na drugą połowę. Prawoskrzydłowa Gosia Rączka musiała przejść na lewą stronę, a zastąpiła ją Żaneta Moskal. W trakcie drugiej części kostkę skręciła Kamila Szczecina, lecz powróciła na parkiet, czym pokazała wielki charakter. Na pochwały zasługuje wchodząca z ławki Anna Maślanka, która rzuciła ważne bramki w końcówce. Wymuszone roszady personalne wprowadziły chaos, a co za tym idzie zdenerwowanie. Nie pomagała też ogromna liczba kar w II połowie. Dwubramkowa zaliczka jest niewielka, ale mamy tydzień czasu, by popracować nad nowym ustawieniem. Nasze dotychczasowe osiągnięcia są już wielkim sukcesem, a jak uda się wywalczyć siódme miejsce, to będziemy bardzo szczęśliwe.
Paweł Tetelewski (trener KSS-u Kielce): Byliśmy blisko szczęścia. Niestety przy stanie remisowym dwa razy straciliśmy piłkę, a do tego oddaliśmy jeden nieprzygotowany rzut, co wykorzystały rywalki. Wcześniej odrobiliśmy sześć goli, wyszliśmy na jednobramkowe prowadzenie i mieliśmy szansę je powiększyć. To niestety się nie udało, a w konsekwencji odskoczyła Olimpia i wygrała. Tracimy dwie bramki i wszystko jest do odrobienia w Kielcach. Większych zastrzeżeń co do gry swoich zawodniczek nie mam. Można jedynie mieć pretensje o te błędy własne, których nie uniknęliśmy w końcówce. Niektóre dziewczyny myślą już o urlopach, więc chwała im za to, że jednak dają się zmobilizować do walki, biorąc też pod uwagę naszą sytuację finansową i personalną.