W piątek Polacy pewnie pokonali Włochów, wygrywając 39:24, jednak dzień później przegrali różnicą jednej bramki z Białorusią. - Początek spotkania wyglądał bardzo obiecująco. Wyszliśmy dobrze w obronie, co zaowocowało kilkoma kontrami. Graliśmy mądrze i konsekwentnie w ataku pozycyjnym, do tego dobrze bronił Adam Morawski. Później jednak mieliśmy przestój, szczególnie w ataku. Rywale doszli nas na dwie bramki i tak skończyła się pierwsza połowa - powiedział Łukasz Rogulski. - Później przez długi czas graliśmy bramka za bramkę. W końcówce gospodarze doszli na remis, a my wciąż popełnialiśmy błędy. Białorusini to wykorzystali i wdał się chaos. Pod koniec już przegrywaliśmy różnicą dwóch bramek i zaryzykowaliśmy grę jeden na jeden. Udało się odrobić tylko jedno trafienie. Naszym rywalom udała się riposta i zabrakło nam czasu na wyrównanie - opisał kołowy młodzieżowej reprezentacji Polski i Wybrzeża Gdańsk.
Rogulski w obu meczach zdobył po cztery bramki. Czym różniło się spotkanie z Białorusią od meczu z Włochami? - Białoruś gra u siebie i wspierała ją liczna publiczność. To zawsze daje większą pewność siebie - zauważył Rogulski. - Nie ma co ukrywać, Włosi mają dużo słabszy zespół, a piłka ręczna nie stoi u nich na wysokim poziomie. Spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy i meczu walki z Białorusią, a naszych pierwszych rywali się nie obawialiśmy - dodał.
Polacy wygrali z Włochami różnicą piętnastu bramek, a Szwajcarzy rywali z Półwyspu Apenińskiego pokonali różnicą sześciu trafień. Aby awansować, biało-czerwoni muszą ograć Szwajcarów różnicą pięciu bramek. - Jeśli wzniesiemy się na wyżyny, to można spokojnie wygrać ten mecz. Włosi postawili Szwajcarom trudne warunki, ale nasz najbliższy rywal grał zupełnie inaczej, niż z Białorusią. W niedzielę wszystko może się zdarzyć. Mogę zapewnić, że nie poddamy się i będziemy walczyć do ostatniej sekundy. Reprezentujemy nasz kraj, a te mistrzostwa to dla większości z nas ostatnia szansa pokazania się poza granicami Polski w wieku młodzieżowca. Każdy ma tą świadomość. Szkoda by było już teraz zakończyć przygodę z tą kadrą. Mieliśmy niewiele przerwy i jesteśmy zmęczeni, ale to nasza praca i pasja, więc nikt nie narzeka - zakończył Łukasz Rogulski.