Krzysztof Martyński: Pokazaliśmy charakter

Ostrovia Ostrów w spotkaniu z AZS AWF Białą Podlaską, odniosła pierwsze zwycięstwo w obecnie trwającym sezonie. Zdaniem zawodników zwycięskiej drużyny, o sukcesie zadecydowała obrona.

Emocje do końca i piękne zakończenie. Mowa o piłkarzach ręcznych z Ostrowa, którzy po raz pierwszy w tym sezonie schodzili z boiska jako zwycięzcy.

Krzysztof Martyński, szczypiornista gospodarzy, wypowiedział się na temat tego, co w jego opinii było kluczem do zwycięstwa:
 
- Myślę, że trybuny (śmiech przyp. red.). Wspaniała atmosfera do końca, mimo tego, że przegrywaliśmy już 4 bramkami. My pokazaliśmy charakter, a kibice jeszcze większe zaufanie dla naszych umiejętności. Do ostatnich minut gorąco nas dopingowali. Biała Podlaska w końcówce zawiodła. Przez panujący na trybunach hałas, zawodnicy w ogóle nie mogli się porozumieć.

- Walczyliśmy do końca. Nie odpuściliśmy meczu nawet wtedy, kiedy przegrywaliśmy 5 bramkami. Nie spuściliśmy głowy w dół. Powiedzieliśmy sobie, że walczymy do końca i tak też zrobiliśmy. Wygraliśmy jednym punktem, co widać na tablicy. Zadecydowała na pewno obrona, dwie-trzy kontry i zimna głowa w ataku - dodał Łukasz Jaszka.

Krzysztof Martyński zapytany o ocenę spotkania i tego, czego zabrakło w pierwszej połowie, podsumował:

- Sądzę, że przede wszystkim skuteczności. Popełnialiśmy również trochę błędów w obronie. W drugiej połowie zagraliśmy już z agresywnym wyjściem. Zawodnik na środku czy rozegraniu nie miał już tyle swobody. Jeżeli tracimy 18 bramek w pierwszej odsłonie, a w drugiej 10, to sądzę, że obrona była kluczem do tego zwycięstwa.

Wielkie słowa uznania należą się Łukaszowi Jaszce, który wystąpił w sobotnim spotkaniu, mimo bolesnej kontuzji: - Odczuwałem ból, a w pierwszej połowie w ogóle nie grałem. Trener, biorąc pod uwagę moją kontuzję, pytał się nawet czy chcę wejść na boisko. Odpowiedziałem, że jeśli zaistnieje taka potrzeba, zacisnę zęby i w ostateczności pojawię się na parkiecie. Teraz odczuwam skutki tego spotkania. Każdy sportowiec wie,  jak się gra z kontuzją. To ból i grymas na twarzy. Udało się jednak zwyciężyć, co cieszy. Teraz przez parę dni trzeba odpocząć, lodem poobkładać obolałe miejsca i będzie dobrze - mówił na gorąco, zmęczony i poobijany Łukasz Jaszka.

Komentarze (0)