Bolesna lekcja u siebie - relacja z meczu Olimpia/Beskid - Pogoń Szczecin

Sądeckiemu beniaminkowi nie udało się powtórzyć wyczynu z poprzedniej kolejki i ugrać choćby punktu w rywalizacji z Pogonią Baltica Szczecin. Przyjezdne zasłużenie wygrały na terenie Olimpii/Beskidu.

Pierwszy w historii Nowego Sącza mecz na najwyższym szczeblu rozgrywek, mógł podobać się miejscowym kibicom wyłącznie w ciągu pierwszych dziesięciu minut. Przez kolejnych pięć sympatycy gospodyń mieli jeszcze nadzieję na wyrównaną walkę z bardziej doświadczonym przeciwnikiem, natomiast po kwadransie z każdą chwilą było już tylko gorzej. Nie tak zapewne mieszkańcy tego niemal stutysięcznego miasta w Małopolsce wyobrażali sobie superligowy debiut MKS Olimpia/Beskid we własnej hali MOSiR. Trudno uwierzyć więc, że ten beniaminek przed tygodniem ugrał remis w Jeleniej Górze.

Po syrenie rozpoczynającej zmagania drugiej kolejki spotkań, żadnej z ekip nie spieszyło się do przejęcia inicjatywy. Bojaźliwy początek meczu lepiej wyglądał jednak w wykonaniu podopiecznych duetu trenerskiego w składzie Lucyna Zygmunt oraz Zdzisław Wąs. Nowosądeczanki rzuciły dwie bramki, skutecznie zajęły się formowaniem defensywy, a następnie szybko trafiły do siatki po raz trzeci. Lekko powiało wtedy niespodzianką, gdyż szczypiornistki Pogoni Szczecin wyglądały na zagubione. Takie wrażenie można było odnieść tylko do remisu w rozmiarze 5:5, ponieważ później przyjezdne się rozkręciły. Z czasem łapały wiatr w żagle, coraz śmielej poczynały sobie w ofensywie, a prócz argumentów sportowych po swojej stronie miały również... szczęście.

Dziesięć minut przed przerwą szczecinianki posiadały już trzy punkt przewagi, co bez problemu udało im się utrzymać do półmetku tej rywalizacji. Na przerwę schodziły zatem w dobrych nastrojach, ich rywalki wyglądały w tym czasie na bardzo zmęczone, a niektóre wręcz zrezygnowane. Niezwykle wąska ławka rezerwowych oraz brak równorzędnych zmienniczek nie zapowiadały zbyt wielu pozytywów dla drużyny z Nowego Sącza. Na potwierdzenie tej tezy nie trzeba było długo czekać, bo zawodniczki Dariusza Molskiego zdominowały drugie pół godziny meczu.

Szczypiornistki Olimpii/Beskidu przegrywały właściwie nie tyle z rywalem, co własnymi możliwościami. Wypada szukać usprawiedliwienia tego stanu rzeczy w zamieszaniu towarzyszącemu ich okresowi przygotowawczemu, problemom finansowym czy braku transferów, lecz ciężko powiedzieć coś pozytywnego o tym zespole w drugiej połowie. Brak pomysłu na grę był bardzo wyraźny, niedokładność podań aż raziła po oczach, natomiast postawa obronna pozostawiała wiele do życzenia. Pogoń w tym czasie grała na luzie, wykorzystywała błędy przeciwniczek i sukcesywnie dorzucała kolejne bramki. Ogromna radość towarzyszyła wówczas gościom z północy. Dla ukazania tego szkoleniowiec ze Szczecina poprosił o czas na dwie minuty przez końcem spotkania, zespół ze sztabem trenerskim zgrupował się na parkiecie i w kółku drużyna cieszyła się ze zwycięstwa. Bezradność miejscowych i przewaga dziewięciu bramek pozwalała na taki nietypowy pokaz własnej siły.

Wygrana pozwoliła przyjezdnym na zmazanie plamy po nieudanej inauguracji sezonu zakończonej porażką. Wydaje się, że był to tylko wypadek przy pracy, bo zespół ma w sobie duże pokłady możliwości. Olimpia/Beskid natomiast, zobaczyła swoje miejsce w szeregu oraz zapowiedź trudów czekających tę drużynę podczas dalszej części rozgrywek. Remis w pojedynku z KPR chwilowo zaserwował naiwny powiew optymizmu, gdyż z taką grą beniaminek nie będzie w stanie utrzymać się w polskiej elicie piłkarek ręcznych. Największym mankamentem drużyny jest jednak brak lidera, szczypiornistki odpowiedzialnej za kreowanie poczynań swoich koleżanek.

MKS Olimpia/Beskid Nowy Sącz - SPR Pogoń Baltica Szczecin 19:27 (9:12)
Olimpia:

Kozieł, Szczurek: Panasiuk 7, Podrygała 6, Gadzina 2, Płachta 1, Leśniak 1, Szczecina 1, Mikhalevich 1.

Pogoń: Adamska, Sagała, Płaczek: Głowińska 8, Sabała 6, Pasternak 5, Stachowska 2, Cebula 2, Kuryanovich 1, Yaschuk 1.

Sędziowie: Jacek Moskalczyk, Marcin Pazdro.
Widzów: 500.

Źródło artykułu: