Maciej Wojs: Po braku awansu do PGNiG Superligi w minionych rozgrywkach, Gwardia przystępuje do kolejnej próby wdrapania się do wyższej ligi. Jak ocenia pan okres przygotowawczy przed nowym sezonem?
Marek Jagielski: Mieliśmy przed sobą trudne zadanie, bowiem skład zespołu został mocno odmieniony. Odeszło od nas dziewięciu szczypiornistów, przyszło aż siedmiu, dlatego głównym zadaniem oprócz przygotowania motorycznego było stworzenie zespołu. Mamy w swoich szeregach wartościowych zawodników, ale już w ciągu kilku lat mieliśmy już przykłady, że same nazwiska nie grają. Mamy świadomość, że to zgranie nie uda się w stu procentach w ciągu miesiąca, ale liga jest długa. Będziemy rozkręcać się z meczu na mecz.
Świetnie zakończyliście okres sparingów, bo w Zawadzkiem nie daliście rywalom szans. Jest pan zadowolony z tych meczów, które rozegraliście?
- Z meczu na mecz widoczny był postęp, bo początki był po prostu słabe. W pierwszym tygodniu treningów przegraliśmy z zespołem 3. ligi niemieckiej VfL Edewecht, następnie były porażki z Piotrkowianinem i z Olimpią w Piekarach Śląskich. Potem wszystko się odmieniło, pokonaliśmy kolejno Viret Zawiercie, Miedź Legnicę, Czuwaj Przemyśl, jeszcze raz Viret i na koniec ASPR Zawadzkie. Widoczny był progres nie tyle w samych wynikach, co w naszej grze. Mierzyliśmy się z rywalami na różnych poziomach sportowych, co też bez wątpienia było dla nas korzystne.
Wspomniał pan, że do Gwardii dołączyło siedmiu nowych zawodników. Wśród nich są gracze powracający po długich przerwach w grze. Jak poradzili sobie po tak długim odpoczynku od sportu?
- Faktycznie, kontuzje z którymi borykali się ci zawodnicy były poważne, ale z meczu na mecz wyglądało to coraz lepiej. Nie jest to może jeszcze sto procent ich normalnej wartości, ale są już w stanie był wartościowym wzmocnieniem zespołu. Zarówno Michał Szolc, jak i Marceli Migała stanowią już o sile zespołu i są w stanie zagrać 40-50 minut spotkania. Michał świetnie wkomponował się zwłaszcza w ofensywie, Marcel to przede wszystkim defensywa. Będziemy mieli z nich pożytek.
Podstawową kwestią dotyczącą nowych zawodników jest wkomponowanie ich do zespołu. Uważa pan, że te transfery dadzą Gwardii upragniony awans do Superligi?
- Bardzo na to liczę, bo tak jak mówiłem już po zeszłym sezonie - nas nie interesuje pierwsza liga, bo jest niewiele tańsza od Superligi. Pierwsza liga nie przynosi odpowiednich zysków, Superliga gwarantuje natomiast większe zainteresowanie nie tylko kibiców, ale też sponsorów. Zdajemy sobie z tego sprawę, stąd też takie transfery. Skład został wzmocniony po to, by awansować i zaistnieć w Superlidze. Nie chcemy jedynie zaliczyć jakiegoś krótkiego epizodu, tylko zagościć tam na długi czas.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia - klub jest gotowy do walki o Superligę, ale czy ma dla kogo walczyć? W Opolu różnie bywało z frekwencją na trybunach...
- Wydaje mi się, że jest to kwestią tego, że te nasze wyniki od lat są takie same. Ci sami rywale, te same drużyny, a mimo to nie udaje się nam dostać do Superligi. Publiczność to wyczuwa. Były już takie mecze, gdzie trybuny były praktycznie pełne, jak np. podczas spotkań z Bahrajnem czy czołowymi klubami. Mam nadzieję, że Superliga będzie magnesem dla publiczności. To idealny początek, by stworzyć na hali odpowiednia atmosferę.
Co będzie mocną stroną pana zespołu w nadchodzących rozgrywkach?
- Wydaje mi się, że wyrównany skład. Jest to mieszanka rutyny z młodością, która znakomicie się uzupełnia. Charakter zespołu pozostał ten sam, podobnie jak sztab szkoleniowy, więc będziemy chcieli podtrzymać to, co wychodziło nam najlepiej przed rokiem, czyli mocną obronę i szybkie ataki. Naszą bolączką pozostaje atak pozycyjny, jednak jest sporo rzutów z drugiej linii i wygląda to już lepiej niż w zeszłym sezonie.
Pierwszoligowe rozgrywki przeszły reorganizację. Wśród zespołów występujących w grupie B kogo stawia pan jako głównego kontrkandydata do awansu?
- Są cztery zespoły, których składy są dość wyrównane, mam tu na myśli nas, zainteresowane awansem Śląsk Wrocław i Nielbe Wągrowiec oraz KSSPR Końskie. Wydaje mi się jednak, że w przeciwieństwie do nas te składy są jedynie siedmioosobowe, brakuje wyrównanej ławki, co w przekroju całej ligi jest dla nas handicapem. Dobrze też, że nie ma jedynie dwóch zespołów odbiegających wyraźnie kadrowo od pozostałych, bo wówczas mielibyśmy jedynie bezpośredni pojedynek.
Gwardia otwarcie stawiana jest w roli faworyta do wygrania ligi. A czy zawodnicy czują się faworytami? Będziecie w stanie udźwignąć tę presję?
- Podpisując kontrakty z nowymi zawodnikami jasno mówiliśmy, że naszym celem jest wyłącznie Superliga. Dlatego też wiedzieli, że ściągamy ich tutaj po awans. Zresztą to nie jest chyba dla nich specjalnym wyróżnieniem, że zamiast w Superlidze grają w pierwszej lidze. Ich celem jest awans i mają się w tym położeniu odnaleźć. Jeśli natomiast chodzi o presję - bez niej nie da się grać, to mobilizuje. Mamy na tyle doświadczonych graczy, że ją udźwigną.
Zmagania ligowe rozpocznie od pojedynku z Politechniką Radomską. Rok temu pojechaliście do Radomia w roli faworyta i wróciliście z podkulonym ogonem. Teraz chyba nie zlekceważycie rywali?
- Na pewno nie. Radom to zespół, który może nie imponuje składem, ale ma charakter. W trudnych momentach zeszłego sezonu zawodnicy pokazali, że nie poddają się przeciwnościom losu. Dlatego też z pewnością nie będzie nam łatwo o punkty. Jedziemy zmobilizowani, mocno przygotowujemy się do tego meczu i chcemy wykonać pierwszy krok w stronę awansu. Musimy wygrać.
Jaki będzie ten sezon w pana ocenie?
- Mam nadzieję, że po pierwsze w końcu dla nas szczęśliwy. Liczę, że do ostatniego meczu będzie sporo emocji, może niekoniecznie dlatego, że jest teraz czternaście drużyn. W czołówce powinno być emocjonująco, liga powinna trzymać w napięciu. Mam nadzieję, że w przeciwieństwie do minionych lat, to my na koniec będziemy się cieszyć.