Gracz Azotów skutecznością błyszczał przede wszystkim w pierwszej części gry, po przerwie na parkiecie zastąpił go bowiem Krzysztof Łyżwa. Masłowski zdobył siedem bramek, z łatwością kończąc kilka kontr i popisując się szerokim repertuarem rzutów. - Robiłem to, co do mnie należy. Szkoleniowiec uczula nas, że nie można takich meczów traktować zabawowo i nie można lekceważyć żadnego przeciwnika - podkreśla sam zainteresowany w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Rywale pozwolili puławianom na bardzo dużo, a trener Marcin Kurowski mógł swobodnie tasować składem. Swoją szansę dostali niemal wszyscy gracze, a w dorobku bramkowym Masłowskiemu dorównał tylko sprowadzony latem z Warmii Olsztyn skrzydłowy Paweł Ćwikliński.
Puławianie zwyciężyli wysoko i zasłużenie, pieczętując tym samym udany okres przygotowawczy. - Dobrze staliśmy w obronie i z tego były łatwe bramki - relacjonuje Masłowski. - Mogliśmy ten mecz wygrać wyżej, ale się nie udało. Prowadząc pięcioma, sześcioma bramkami ćwiczyliśmy pewne warianty i jesteśmy z tego spotkania zadowoleni. Mogliśmy trochę doszlifować przed ligą te elementy, które nie funkcjonowały tak, jak należy - mówi.
Co w związku z tym czeka puławskich kibiców jesienią? - Wprowadziliśmy do gry nowych chłopaków i myślę, że nie wygląda to wcale źle. Mamy młodych zawodników i zobaczymy. Zamierzamy na pewno twardo grać w obronie i z kontry. Tak się gra nowoczesną piłkę ręczną i będziemy chcieli to wprowadzać - zapowiada Masłowski. Ligowy sezon Azoty zainaugurują w połowie września wyjazdowym meczem z Czuwajem Przemyśl.