Krzysztof Podliński: Warszawianka wraca na sportową mapę Polski. Jaka będzie pana rola w odbudowie tego klubu?
Tomasz Porzeziński: Mam pełnić funkcję trenera, także wracam na stare śmieci po trzech latach przerwy. Troszeczkę tam się pozmieniało. Warszawianka zaczyna już chyba wychodzić na prostą. Tradycje mimo wszystko zobowiązują. W związku z tym chcemy je odnowić. To znaczy ja plus byli zawodnicy. Między innymi wychowanek klubu Paweł Rydz, czyli ta znana postać w świecie piłki ręcznej, i również dawny trener Warszawianki Zygmunt Piwowarski, który obecnie pracuje w Politechnice. Zebraliśmy się we trzech. Muszę powiedzieć, że klub jakoś przychylnie na to popatrzył. Działacze chcą, żeby Warszawianka wróciła ewolucyjnie do wyższych klas rozgrywkowych.
Krótko mówiąc Warszawianka została reaktywowana.
- Tak, zostaliśmy reaktywowani. W tej chwili zespół w większości stanowią wychowankowie. Są to chłopcy w wieku 19-20 lat, czyli uczniowie i studenci, aczkolwiek już z jakimś doświadczeniem, bo grali u mnie wcześniej. Później występowali w Politechnice i drużynie akademickiej Uniwersytetu Warszawskiego. Po cichu liczymy, że może nam się powiedzie w tym sezonie.
Może pan zdradzić nazwiska tych graczy?
- Chociażby obaj panowie, bracia bliźniacy, czyli Marcin i Arek Prokop, którzy grali w drużynie Uniwersytetu Warszawskiego w zeszłym roku. Do tego dochodzi też Szymon Płodowski z rocznika 90. To również nasz wychowanek, który może nie bardzo rzuca się w oczy, ale ma papiery na granie w każdym bądź razie. Z takich znacznych wychowanków to by było wszystko, natomiast do tego dochodzą jeszcze chłopcy, którzy przyszli w tej chwili na studia z Końskich i Kielc. Oczywiście jest jeszcze bramkarz Jakub Kłos, również z rocznika 90. Tworzymy młody zespół. Idziemy także w stronę współpracy z Politechniką. Tam jest wielu młodych chłopaków, którzy grali w Wiśle Puławy, a obecnie są studentami Politechniki Warszawskiej, ale proszę nie pytać mnie o nazwiska, bo jeszcze ich nie opanowałem.
Jak będziecie przygotowywać się do rozgrywek?
- Spotykamy się 12 sierpnia. Trenujemy na własnych obiektach, bo wiadomo, że kryzys niestety dotknął wszystkich. W dniach 8-9 września planujemy zorganizować na Warszawiance turniej na sześć zespołów. Niestety na razie drugoligowych, bo na takie nas stać. Serdecznie zapraszam wszystkich. Przy tej organizacji pomaga nam troszkę Lotto w ramach obchodów swojego bodajże 50-lecia. Mam nadzieję, że może wcześniej, w okolicach końca sierpnia zagramy turniej w Ostrołęce. Prowadziliśmy takie rozmowy. Mamy bardzo dobre kontakty z Trójką, więc najprawdopodobniej tam się wybierzemy. Ligę zaczynamy 15 września w naszej hali meczem z MKS-em Wieluń.
Jak Warszawianka wygląda od strony finansowej?
- Przede wszystkim zaczynamy od tego, że to na co stać Warszawiankę to ona zapewni, natomiast my musimy ruszyć troszkę w innym kierunku. Mianowicie szukamy rozwiązań tego typu, żeby na początek utworzyć autonomiczną sekcję piłki ręcznej. Mam nadzieję, że w niedługim czasie zostanie to zrealizowane. Jest duża wola klubu, żeby wspierać tę inicjatywę. Po prostu to jest tak, jeśli ktoś dowiaduje się, że ma dać pieniądze na klub to niechętnie na to spogląda. Uznaje, że to wszystko pójdzie do wspólnego kotła. Natomiast w momencie, jeżeli zaczyna się z kimś rozmowę na temat pomocy finansowej konkretnej sekcji to sprawa wygląda inaczej. Podjęliśmy już takie rozmowy i mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie, bo tych miłośników piłki ręcznej w Warszawie trochę jest. My nie chcemy na początek żadnych niebotycznych kwot, bo zdajemy sobie sprawę, że jest to bardzo trudne. Natomiast zdobywanie funduszy tak powoli, małą łyżeczką pozwoli nam po prostu na to, żeby ten pierwszy rok spokojnie przeżyć i zagrać ligę. Mam nadzieję, że w momencie kiedy wytworzy się taka szansa, żeby powalczyć o ten awans to też nam będzie łatwiej, żeby te pieniążki zdobywać. Kluby pierwszo bądź drugoligowe mogą liczyć na pomoc miasta. Niestety na dzień dzisiejszy to nam odpada. Mam nadzieję, że w przyszłym roku Warszawa też jakoś nam pomoże. Nie jest łatwo, ale coś trzeba robić.
Co chcecie osiągnąć w nadchodzącym sezonie?
- Ja zawsze powtarzam, że gra się po to, żeby zająć pierwsze miejsce. Uważam, że jesteśmy w stanie taki zespół stworzyć. Natomiast czy do końca nam to wyjdzie? Niestety nikt nie jest jasnowidzem i nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, bo może się okazać, że nagle pojawi się ktoś kto powie - panowie proszę bardzo, ja daje pieniądze, a wy róbcie pierwszą ligę i jedziemy dalej. Może się tak zdarzyć. Bardzo bym tego chciał, ale cel jest prosty. Grać o jak najwyższe miejsce, a jeśli stworzy się szansa awansu to awansować.
W pierwszej lidze są akademicy z Uniwersytetu Warszawskiego, jest także zespół z Legionowa. Warszawianka zagra klasę niżej. Czy trzy drużyny w jednym regionie to nie jest zbyt dużo?
- W Legionowie jest taka kwestia, że jak się zabierze stamtąd 5-6 zawodników, to są wychowankowie Warszawianki, wtedy ten zespół może mieć problem. Ja tam pracowałem, także może nie będę wypowiadał się na temat tego klubu. Akademicy z tego, co wiem mają własne problemy. Odszedł im chyba sponsor. Tak to wygląda. Proszę zwrócić uwagę, że jeszcze rok temu była Politechnika i już jej nie ma. Może chcieli za szybko. Tam było chyba za dużo gier zespołowych. My podchodzimy do tego bardzo spokojnie. Politechnika chce z nami współpracować. Bardzo się z tego cieszymy. Chyba pięć lat temu została podpisana umowa o współpracy. Wróciliśmy do tego i na tej bazie chcemy coś zbudować.
Wspomniał pan, że chciałby mieć u siebie kilku graczy z Legionowa.
- Nie to miałem na myśli. Ja z tymi chłopakami zdobyłem trzy awanse z drugiej do pierwszej ligi w różnych klubach. Ja już nie mam sumienia w ogóle ich tutaj ciągnąć, dlatego, że to są ludzie w wieku 25-26 lat. Życzę im jak najlepiej, bo to są moi wychowankowie. Chciałbym, żeby wreszcie walczyli o tę ekstraklasę. Pomijam moje odczucia, co do niektórych osób w klubie z Legionowa. Natomiast życzę tym chłopakom, żeby w końcu zaistnieli, bo to jest dla nich ostatni dzwonek. Może im się uda.